Rodzina
Zdrowie
Ekologia
Edukacja
Wypoczynek

Publicystyka związkowa

Będzie konsensus w sprawie ogrodnictwa działkowego czy walka? - 19.07.2012

W szerokiej i zaangażowanej dyskusji o ogrodach działkowych, jaka ostatnio przelewa się przez media, często pojawiającym się argumentem jest nawiązywanie do historii ogrodów działkowych łączonych z PRL-em. Nic to, że taka retrospekcja wydaje się zbytnim uproszczeniem i spłyceniem problemu. Niektórym ta łatwa interpretacja wystarcza. Tymczasem dzieje ruchu ogrodnictwa działkowego są znacznie odleglejsze i bogatsze, niż się powszechnie sądzi.

Wielu ze zdziwieniem przyjmuje informacje o pierwszych ogrodach działkowych zakładanych w Polsce jeszcze pod zaborami, z których niejedne przetrwały do dzisiaj, np. ilu czytelników wie, że pierwszy ogród działkowy powstał w Koźminie Wielkopolskim w 1824 r., który w 2004 r. obchodził jako ROD swoje 180-lecie istnienia?
O ogrodzie ‘Słoneczne Kąpiele’ w Grudziądzu powstałym  w 1897 r., a więc liczącym już 115 lat i uchodzącym za najstarszy,  słyszeliśmy wielokrotnie, ale o założonym w 1902 r., a obecnym ROD im. Karola Marcinkowskiego w Gnieźnie chyba już nie tak często. Ogród istnieje na tym samym terenie od 110 lat, a kilku zachowanym historycznym altanom  nadano status zabytku i objęto opieką konserwatorską.

W pierwszej połowie wieku XX ogrodów tego typu musiało powstawać wiele, skoro 3 lipca 1927 r. powołano w Poznaniu Związek Towarzystw Ogrodów Działkowych RP, a 14 stycznia 1934 r. utworzono w województwie poznańskim Okręgowy Związek Towarzystw i Osiedli Działkowych. Jak się wydaje, doceniano już wówczas siłę leżącą w zjednoczonej strukturze ruchu. Więcej o współczesnej historii ogrodów zob. Andrzej Sadowski: Atrakcyjne tereny ROD to mit. [Dostęp: 2012-07-15], dostępny w World Wide Web http://www.wiadomosci24.pl/artykul/atrakcyjne_tereny_rodzinnych_ogrodkow_dzialkowych_to_mit_237608-1--1-d.html

Historia ogrodów, to połowa wartości ich podstawy do trwania. Druga połowa, to nasza dzisiaj odpowiedzialność za dalszy ich los. Czy w pogoni za dyskusyjnym, bo pochodzącym z lat 1980. modelem rozwoju miast (beton, szkło, apartamentowce, galerie handlowe) zaprzepaścimy wartość społeczną ogrodów działkowych, którą Zachód od dawna uznawał, o czym my ze zdziwieniem dowiadujemy się dopiero teraz?
Jeśli niektóre nasze ROD-y rażą zmysł estetyczny części mieszkańców miast, to pamiętajmy: 20 ostatnich lat niepokojenia działkowców zapowiedziami partii politycznych ulepszania dobrego, czyli destabilizacji tego ruchu zrobiło swoje. Niepewność nie sprzyjała inwestowaniu
i dbałości o ogródki – wielu siedziało na walizkach. Można jednak tę estetykę poprawić jedną większą dotacją państwa, które ogrodów nigdy nie współfinansowało, chociaż to tereny skarbu państwa rekultywowano bezpłatnie. „Łagodne współistnienie” z państwem polegało na tym, że ono pozostawiało ogrody i ich Organizację samodzielnemu istnieniu, do teraz…

Czy działkowcy w swojej masie wiedzieli, na co się trzeba przygotować, gdy zaskarżono przed dwoma laty do Trybunału Konstytucyjnego konstytucyjność ustawy o ROD z 8 lipca 2005 roku? Nie sądzę, bowiem świadomość prawna wśród szeregowych działkowców jest raczej niewielka. Bardziej obeznani z przepisami są liderzy tych środowisk, czyli mówiąc językiem poprzedniej epoki: działacze albo „czapa”. O tym, by nazywać ich z większym szacunkiem, na wzór czasów Stefana Żeromskiego – społecznikami, raczej się dzisiaj nie myśli. Dlaczego?

Nie wierzy się w bezinteresowną motywację tej ponad 80-tysięcznej rzeszy działkowców troszczących się społecznie o ogrody? Nie docenia się społecznej wartości, jaką stanowi samorządność tego środowiska, może nie zawsze idealna, ale jednak obywatelska. Nie mówię tu o  240 płatnych pracownikach zatrudnionych na 190 etatach w 26 Okręgowych Zarządach i samej KR PZD w Warszawie, którzy obsługują sprawy formalne 5 tys. ROD i 966 tys. działek w Polsce, z którymi związanych jest 1,2 mln działkowców-członków PZD i około 3 mln członków ich rodzin. Czy to tak duża „czapa” w porównaniu z 360-tysięczną rzeszą urzędników administracji państwowej i samorządowej obsługującą 38,2 mln Polaków? Gołym okiem widać wręcz kosmiczną dysproporcje, która w tym przypadku nie powinna być powodem krytyki związkowej „czapy”, gdyż mówiąc obrazowo, a więc z zamierzonym statystycznym uproszczeniem - ludzie z „czapy” wydają się być 50-krotnie efektywniejsi niż urzędnicy.

Rutynowo jednak część działkowców na nią narzeka nie wiedząc przy tym dokładnie, czym się „czapa” zajmuje. Do rozbudzenia niezadowolenia wystarczy populistyczna informacja, daleka od precyzji, o płaceniu „czapie” milionów ze składek działkowców. Czas chyba zacząć w sposób racjonalny i bardziej transparentny, a także nowoczesny (PR) te sprawy przedstawiać.

Jednocześnie równie wielu rozumie, że w sytuacjach kryzysowych, jak na przykład ostatnio w związku z TK, działacze i „czapa” sprawdzają się. Bo kto poza nimi inicjowałby i bronił działkowców? Czy samo środowisko zdołałoby zorganizować się spontanicznie omijając polską zasadę „jakoś to będzie”? Czy można też bez wątpliwości zawierzyć nowym ruchom Stowarzyszeń, gdy znamy rzeczywiste motywy postępowania inicjującego i docelową dyskusyjną wizję ogrodów-osiedli całorocznie zamieszkałych? W mediach wspierających rewolucję w Związku świadomie przemilcza się ten aspekt sprawy – w myśl japońskiego przysłowia o sanzaru? Wydaje się też, iż nie jest to tylko kwestia słabego nieraz przygotowania merytorycznego niektórych autorów do podejmowanego tematu ogrodów działkowych.
Narastający kryzys nie jest skutkiem prawa organizującego życie milionowej rzeszy działkowców z wyraźną dominacją grupy wiekowej seniorów 50+, lecz skutkiem dążenia do zmiany tego niezwykle korzystnego dla działkowców, czyli działającego jak sól w oku innych - prawa, przez lobby ekonomiczne i polityczne kraju.

Wydawało się, że opinia publiczna czteromilionowego środowiska związanego z działkami nie jest przygotowana do poważnej debaty. Tymczasem z pewnym zaskoczeniem obserwuje się w mediach, zwłaszcza elektronicznych, duże ożywienie dyskusji wokół spraw wywołanych orzeczeniem  TK z szerokim udziałem właśnie działkowców. Jednak poziom rozemocjonowania i skala rozbieżności opinii chyba nie wróżą łatwego konsensusu.

Jeden z dziennikarzy w porannej dyskusji w radiowej „trójce” stwierdził ostatnio, że środowisko to jest ze swej natury ciche i spokojne, ale jeśli się mu dokuczy, budzi się i staje się groźne, zwłaszcza dla polityków. I tak też może się stać obecnie. Bo mimo wszystko działkowcy to nie lemingi: nie przyjmą bezkrytycznie zapewnień i nie dadzą się wodzić za nos propa-gandzie typu - ‘działkowcy, nic się stało. Ma zniknąć PZD, ale nie wy’. Poza oficjalnym nurtem słyszy się jednak o potrzebie ideologicznego katharsis, bo ROD-y to przecież „relikt PRL-u”.

Nie utracą też, jak słowaccy użytkownicy ogródków działkowych, samozachowawczego, proogrodowego zmysłu i nie chcą płacić za błędy państwa czy posłów. Nie przekonuje ich też sprawiedliwość z obecnością polityki. I nie ma co oczekiwać, że będą bierni na swój i całej ogrodowej społeczności pohybel. Widzą przecież niestałość prawa i zamysły plądrowania ogrodów przez potencjalnych beneficjentów reformy. Biorą więc od początku sprawy w swoje ręce nie czekając, aż staną się one beznadziejne, gdy zapanuje tłok i walka o przetrwanie ogrodów, bo byłaby to wielka naiwność. Boją się bowiem proponowanej przez organy państwa odwróconej optyki sprawy ogrodów. O zaufaniu lepiej tu przemilczeć.

Teraz, kiedy Trybunał Konstytucyjny w dobrej –jak utrzymuje- intencji wywołał w ruchu działkowym poważne napięcia, to co lub kto jest zdolny do realizowania długofalowej strategii, by zachować ten ruch w miarę stabilnym stanie, organizując go inaczej niż dotąd?
Żaden ruch, który nie ma takiej przewidywalnej perspektywy i nie daje swym uczestnikom poczucia pewności i stabilizacji, nie będzie się dobrze rozwijał, choć niewątpliwie jego ciągłość jest najważniejsza.

Przez kilka lat będziemy się prawdopodobnie miotać od ściany do ściany, bo zapewne polscy działkowcy nie dadzą się wykończyć jak słowaccy. Powinniśmy zachować polski model ogrodnictwa działkowego (masowość, lokalizacja w pobliżu betonowych mieszkań), który jest naszą wartością i przewagą wobec innych krajów Europy, ale jednocześnie –stosując się do nakazu- utrzymywać go inaczej. Oby jednak nie okazało się, że chciano dobrze, a wyszło jak zwykle!

Zdzisław Szkutnik, ROD ‘Leśny Barcinek’ – PZD Okręg Poznański

 

Powrót

Copyright © 2024 Polski Związek Działkowców All rights reserved.