Rodzina
Zdrowie
Ekologia
Edukacja
Wypoczynek

Publicystyka związkowa

BYCIE DZIAŁKOWCEM TO JUŻ NIE OBCIACH! - 16.08.2023

Zielone wysepki w miastach szybko znajdują swoich amatorów. Jedni szukają tam wytchnienia od zgiełku metropolii, inni próbują zamienić je w budżetową wersję domku z ogrodem.

Ogródki w mieście były ulubiona rozrywką starszego pokolenia. Dziś coraz chętniej przejmują je młodzi.

Zielone wysepki w miastach szybko znajduję swoich amatorów. Jedni szukają tam wytchnienia od zgiełku metropolii, inni próbuję zamienić je w budżetową wersję domku z ogrodem.

Anna Karwowska nie miała w rodzinie działkowców, lecz kiedy w drodze do pracy mijała ogródki, coraz częściej myślała, że to może być dla niej przygoda życia. I kupiła działkę jeszcze przed trzydziestką. Nie sama, na wspólny zakup namówiła narzeczonego.

- Znajomi śmiali się, że zamiast do ciepłych krajów jadę podlewać grządki - opowiada. - Ale potem słuchałam ich opowieści o urlopie nad morzem czy w górach, gdy lało, a oni zapłacili koszmarne pieniądze. Albo o tym, w jakich stali korkach wracając z Zalewu Zegrzyńskiego pod Warszawą. Ja mam wszystko na miejscu, nawet basen rozkładany. Jak pada, czytam książkę i nie stresuję się tym, że zapłaciłam i siedzę w hotelu. Kiedy są upalne dni, przeprowadzamy się na działkę i jeździmy tam prosto z pracy.

Partner Anny także złapał bakcyla. Czyta o roślinach, buduje małą szklarnię, sadzi pomidory. W planach ma remont altany. W zeszłym roku wzięli ślub. I pojechali na tydzień miodowy do Tunezji, ale dwa tygodnie spędzili na swojej działce 1     przyjmowali gości.

Młodzi zdejmuję nogę z gazu

Takich jak oni jest coraz więcej. Młodych, którzy zostają działkowcami. Zaprzeczają stereotypowi, że to rozrywka dla emerytów. Chcą mieć własny azyl, miejsce do odpoczynku. Myślą o ekologii, lecz ważna jest także moda na życie bez pośpiechu. Nie kusi ich wyścig szczurów. A nawet jak w nim biorą udział, to szukają miejsca, by się zrelaksować. Na weekendowe wyjazdy co tydzień nie zawsze ich stać. Bywa także, że robią to dla rodziny, żeby dzieci miały gdzie spędzać czas wśród natury.

- Jedziemy na działkę - mówił w sobotę po południu dziadek i Piotr Szymański z rodziną ruszał w drogę. Rodzice pakowali wałówkę, a on swoje samochodziki i wiaderko z łopatką. To była fajna zabawa. Miał piaskownicę, huśtawkę na drzewie, a obok bawiło się dwóch braci. Kolegowali się. Potem dziadek się rozchorował, a ojciec Piotra nie miał do działki serca ani czasu. Została przekazana wujkowi, a Piotr przez lata nie myślał o ogródku.

- Sytuacja zmieniła się w czasie pandemii - opowiada. - Miałem rodzinę, dwójkę małych dzieci. Chcieliśmy gdzieś wyjechać. I wtedy przypomniałem sobie o działce. Wujek chętnie jej użyczył na dwa tygodnie, a ja poczułem to samo, co czuł dziadek, gdy tam przebywał. Zona śmieje się, że to „gen działkowca". W końcu odkupiłem ogródek nieopodal i wreszcie mam własny.

Działki potrafią cementować rodzinę, ale też bywają kością niezgody. Na działkę „zachorował" mąż Katarzyna z Krakowa. Bardzo chciał ją tą pasją zarazić.

- Dałam temu szanse, ale to nie dla mnie - opowiada. - Jestem w stanie spędzić tam kilka dni w roku, góra tydzień. Wolę gdzieś pojechać i coś zwiedzić. Warunki mogą być spartańskie, byle zobaczyć nowe miejsca. Próbujemy wypracować jakiś kompromis. Urlop podzieliliśmy: tydzień z namiotem w Czechach i tydzień na działce. I zapowiedziałam, że więcej w tym roku tam się nie zjawiam - mówi Kasia.

Sposób na ciasne, ale własne

W Polsce jest 5 tys. rodzinnych ogrodów, a tam 900 tys. działek. Najliczniejszą grupę wśród działkowców wciąż stanowią emeryci i renciści, aż 47 proc. Te proporcje jednak zmieniają się i następuje wymiana pokoleń. O ogródku marzą nawet 20-latkowie. Wśród młodych ludzi o poglądach ekologicznych posiadanie działki jest wręcz modne. Powoduje to jednak wzrost cen. Użytkownik nie jest właścicielem terenu, ma jedynie prawo korzystania z niego, a przed pandemią trzeba było za to zapłacić około 15 tys. Dziś czasem trzeba mieć w portfelu i 30 tys., a jeśli na terenie jest atrakcyjny domek, to i więcej. Ponieważ drożeją nieruchomości, wielu młodych szuka sposobu, by tam zamieszkać.

Trend widać w całej Polsce. Wiele miast przymyka na to oko. Całoroczne domki są dla wielu sposobem na kryzys mieszkaniowy. Czasem prowadzi to jednak do konfliktów. Zarówno między mieszkańcami działek, ich zarządami, jak i innymi działkowcami. Zdarzało się, że w niektórych ogrodach stałych rezydentów było tylu, że miejsce przypominało osiedle mieszkalne. Działkowcy wygrywali nawet sprawy w sądzie o meldunek na działce. W pewnym momencie Poznań jako jedyne miasto w Polsce policzył dokładnie rezydujących na tych terenach. Wówczas okazało się, że na ok. 50 tys. działek mieszkało na stałe prawie 4 tys. osób, z czego aż 1721 posiada meldunek. Wówczas Polski Związek Działkowców rozpoczął z tym walkę i dziś budowa całorocznego domu może okazać się ryzykowna. Zwłaszcza, że często przeszkadza to sąsiadom, przyjeżdżającym na wypoczynek. Działka zielony azyl w środku miasta. Młodzi chcą żyć wolniej

DZIAŁKA ZAPEWNIA kontakt z naturą, bez konieczności dalekiego wyjazdu. Na działce można także spędzać czas z dziećmi. Nic dziwnego, że coraz więcej młodych rodzin decyduje się na zakup ogródka.

- Teść miał działkę w miejscu, gdzie na stałe mieszkało sporo osób, i chciał ją nam przekazać - opowiada Adam Stępień, młody działkowiec - Na szczęście udało nam się ją wymienić na inną, w znacznie spokojniejszym miejscu. I mamy tam raj na ziemi.

Dr Beata Rajba, psychoterapeutka, psycholożka, wykładowczyni Uniwersytetu Dolnośląskiego DSW.

Czy można zaryzykować twierdzenie, że działka „łagodzi obyczaje"?

- Nie bez przyczyny najstarsza forma terapii to ta roślinami. Kliniki psychiatryczne często otaczają piękne ogrody. One pomagają w powrocie do zdrowia. Kiedyś przeprowadzono eksperyment. W domu spokojnej starości na pierwszym piętrze rezydenci nie posiadali roślin, na drugim mieli żywe i zajmowali się nimi sami, a na trzecim dbał o nie ktoś inny. Okazało się, że wskaźniki przeżywalności najlepsze były u tych, którzy sami troszczyli się o rośliny. Może to przypadek?

- Z innych badań wiadomo, że tam, gdzie jest zieleń w szpitalach za oknem, tam pacjenci szybciej wracają do zdrowia. Jest więcej przykładów, nie tylko medycznych. Na przykład mieszkania w blokach położonych na terenach zielonych są aż o 17% droższe. To schemat wypracowany poprzez ewolucję. Mamy wdrukowany w mózgu mechanizm skojarzeń, że wśród roślin jest też woda i zwierzyna, a to znaczy, że to jest dobre miejsce do przetrwania. Mieszkańcy japońskiej wyspy Hokkaido słyną z długowieczności. Wszędzie chodzą na piechotę, jedzą mało, ale także dbają o naturę i uważają zieleń za własną. A w Polsce często dobro wspólne traktujemy jak niczyje.

Dlaczego 20-, 30-latków cięgnie do działek, które do niedawna kojarzyły się ze starszym pokoleniem?

- Młodzi zwracają uwagę na kryzys klimatyczny. Mają ideały ekologiczne i nie zamierzają być jak ich rodzice, którzy wyznawali kult ciężkiej pracy kosztem własnego czasu oraz zdrowia. Pragną żyć trochę wolniej. Polacy lubią posiadać także jakąś nieruchomość na własność, a będąc na dorobku, łatwiej kupić działkę w mieście niż duży dom z ogrodem za miastem. Wspólna praca i dbanie o działkę może cementować rodzinę?

 - Może, jeżeli podziela taką pasję, ale może też być naszym azylem od najbliższych. Dla młodych ludzi to również fajne miejsce na imprezy w plenerze. Daje także poczucie dumy, że wyhodowało się własnego pomidora. A dowodem na to często jest zdjęcie wrzucone na Instagram.

źródło: TWOJE IMPERIUM, Dariusz Pradut

Powrót

Copyright © 2024 Polski Związek Działkowców All rights reserved.