Rodzina
Zdrowie
Ekologia
Edukacja
Wypoczynek

Wydarzenia

Ogrody działkowe receptą na długowieczność i symbolem dobrej organizacji Polaków - 01.07.2013

Przez Polskę, niczym tornado przez Amerykę, przechodzi nisczycielska dla ogrodów działkowych debata. Wielu marnych polityków widzi w ogrodach działkowych i Polskim Związku Dziłakowców źródło wszelkiego zła. A likwidacja ogrodów działkowych i PZD ma być ich zdaniem receptą na uzdrowienie Polski.

Ogrody działkowe bez przesady to polskie dziedzictwo narodowe,to kapitał który powinniśmy chronić w Polsce trwale. Ogród działkowy to miejsce pracy ,spotkań pokoleń Polakow, ale to głównie kawałek ziemii,  w którym muszą być uprawiane warzywa, drzewa owocowe i krzewy owocowe a dla ozdoby i rekreacji kwiaty i trawniki. Ten kto jada warzywa z działek ten zna prawdziwy smak pomidora, sałaty, truskawki i innych warzyw i owoców. W czasach gdy chemizacja ma rujnujący wpływ na nasze zdrowie, wszelkimi sposobami musimy zachęcać ludzi do ekologicznej uprawy warzyw i owoców na własnych działkach. Praca na działce jest obarczona dużym wysiłkiem, stad wielu młodych Polaków niezbyt chętnie kontynuuje tradycje rodziców. A gdy prominentni politycy i chór leniwych, oderwanych od ludzi polskich dziennikarzy, wkłuwa trujący jad w ogrody działkowe, to nie ma co się dziwić takiemu podejściu młodego pokolenia. Obserwujemy rozwój Polski, którego cechą są nowe domy jednorodzinne i ogrody przydomowe. Ale te w przeważającej większości są terenem rekreacyjnym, jest tam fajna zieleń gdzie najczęściej co kilka dni pojawia się ogrodnik do pielęgmnacji, bo właściciel ma coraz mniej czasu. A gdzieżby tam zasobna Pani domu miała uprawiać pietruszkę, szczypior, przecież to obciach i nie pasuje do kompozycji. Te piękne przydomowe ogrody bardziej przypominają słynne angielskie ogrody niż dobre polskie ogrody działkowe. Dla odmiany w ogrodach działkowych warzywnych, całe pokolenia Polaków uczyły się szacunku do ziemi i jej owoców, do ciężkiej pracy w ogrodzie, ale też doświadczały smakowitych efektów swojej pracy. Polskie ogrody działkowe, są niemal jak bezpłatne odziały rehabilitacji zdrowotnej, bo praca w ogrodzie zastąpi najlepszy lek na zdrowie fizyczne i psychiczne. Gdy patrzę na moich rodziców, oboje pobnad 80 lat ciężkiego życia i widzę ich żywotność, to właśnie w pracy ogrodowej znajduję odpowiedź na ich długowieczność i harmonię życia.

Oni sobie nie wyobrażają życia beż własnego pomidora,  cebuli, pietruszki i coraz częściej nowych ziół. Ogród to ich sens życia, tak też dla wielu polskich rodzin z pokolenia naszych rodziców, oni bez pracy na działce czują się bezużyteczni. Płody z własnego ogródka będące wytworem ich pracy stanowią podstawę harmonii życia i ciągłej zdolności tworzenia.

Oboje z żoną kontynuujemy tą dobrą tradycję rodzinną. Pielegnujemy ogrody warzywne. Mamy niemal wszystko co powinno być na polskiej działce. Niestety większość naszych znajomych nie chce samodzielnie uprawiać ogrodu. Im bogatsi tym mniej serca do własnych warzyw.

Trochę nie wiedzą jak, tochę brak im porady a trochę boją się samotności w ogrodzie. I tu pojawiaja się zbawienna i pomocnicza rola Polskiego Związku Działkowców. PZD to jedna z najbardziej zasłużonych i najrzetelniejszych polskich organizacji. Poświęcenie dla pielęgnowania tradycji działkowej zasługuje na najwyższe uznanie. Gdyby nie PZD nie byłoby już w Polsce ogrodów działkowych. Ta organizacja zrzeszająca tysiące a nawet miliony Polaków, ma to kluczowe zadanie, troskę o tradycję ogrodniczą i zdrową organizację ogrodów. My, Polacy mamy wiele dobrych cech narodowych ale i wiele złych. Ta, która nas najbardziej rujnuje to brak zdolności organizowania się, a do tego niechęć zrzeszania się i  nieumiejętność współpracy w dużych organizacjach społecznych. Stąd tak wielu Polaków stoi z boku, izoluje się, ogradza wielkim płotem od innych a sąsiad sąsiadowi wilkiem. Ten polski pies ogrodnika i radość sąsiada, ośmieszana w kawałach,  z racji padłej po sąsiedzku krowy, to jednak nasz poważny problem narodowy. Powinniśmy być dumni i wszelkimi sposobami wspierać takie organizacje jak Polski Związek Działkowców, bo on na przekór złym tendencjom  i trudnościom  łamie ten polski schematyzm. PZD dzięki Bogu trwa i oby jak najdłużej ta organizacja stała na straży polskiej polityki ogrodnictwo działkowego. Bez PZD nie da się w Polsce skutecznie założyć nowych ogrodów działkowych i dbać o ich rozwój.  Gdy byłem burmistrzem Gubina udało się założyć nowy ogród działkowy na ul. Kosynierów. Tam wiele gubińskich rodzin do dziś z powodzeniem utrzymuje piękne ogrody działkowe.

To właśnie PZD był głównym organizatorem tego ogrodu. Tak powstawały niemal wszystkie ogrody działkowe. Gdyby zlikwidować PZD  lub znacząco ograniczyć ich władztwo, to ogrody działkowe w Polsce umrą. Próba populistcznego uwłaszczenia każdego na własnym ogródku działkowym to początek wojny domowej na ogródkach. Nasza kłotliwóść, stawianie na swoim, indywidualizm sprawić może przekształcenie ogrodów działkowych w labirynt posiadaczy. Gdzie "wolność Tomku w swoim domku", gdzie ta nasza narodowa niezależność "nikt mi niczego nie będzie narzucał" może mieć zabójcze skutki. Każdy z ogrodów będący na tym samym obszarze wymaga żelaznej dyscypliny nie tylko porządkowej ale i pielęgnacji roślin. Można przez zaniedbanie zachwaścić sąsiednie ogrody, rozsiać choroby roślin, dać pożywkę robactwu i grzybom, zacienić szkodliwe plantacje warzyw, albo wiele innych szkód uczynić bliźniemu. Dziś PZD jak ten strażak ale i dobry gospodarz strzeże tych żelaznych regół w imię wspólnego dobra i godzenia trudnych interesów działkowiczów. Zarzut o upolitycznienieu PZD jest kompletnie niepoważny. Skoro są partie, stojące murem po stronie działkowców to działkowcy wspierają te partie. Tak jak przedsiębiorcy, rolnicy, naukowcy, lekarze, nauczyciele, związkowcy nie tylko z Solidarności i OPZZ ale i z PZD mają swój rozum, swoje interesy  i racjonalnie odczytują intencje polityków. Nawet PO może stać się polską partią działkowców, gdy ta w końcu dojrzeje do obrony polskiego ruchu działkowego. Od wielu lat współpracuję z Niemcami. Tam też działkowcy mają swoje Schrebergarten . Niemcy są też działkowiczami, choć mniej uprawiają warzyw, to na ogrodach działkowych spędzają podobnie dużo czasu. Nikt myślący w Niemczech nie ma odwagi podnosić ręki na ogrody działkowe. Przecież to najpiękniejsze i najtańsze ogrody komunalne. Gminy w Polsce i w Niemczech wydają miliony na utrzymanie zieleni a i tak zieleni z miast ubywa. Wielkie blokowiska, betony, drogi zabrukowane i zaasfaltowane wypierają tradycyjną zieleń. Zwierzęta, owady, ptaki nie mają miejsca do życia , dusimy się w miastach bo zielone płuca się kurczą a emitujemy coraz więcej CO2. Ogrody działkowe ratują swoistą równowagę w naturze urbanizującego się świata. Są często jedynym ratunkiem na wszechogarniające uprzemysłowienie i zmotoryzownie miast.

Każdy ogród działkowy PZD prowadzi swoją racjonalną politykę sprzyjającą rowojowi miast. Mamy wiele pozytywnych przykładów gdy ten Związek potrafi dogadać się z władzami miast w sprawie budowy infrastruktury komunalnej, koniecznej drogi a nawet osiedla mieszkaniowego.

Ale nie można mechanicznie, wieloletniej pracy wielu pokoleń Polaków na działkach, przypadkową uchwałą rady gminy zaieniać w planie zagospodarowania na kolejny supermarket albo blokowisko. Niech deweloperzy zajmą się wykorzystaniem obiektów poprzemyslowych na bloki, a takie niemal w każdym mieście psują obraz miasta. Wkurza mnie podły zarzut polityków o wykorzystaniu pieniędzy składkowych na utrzymanie etetów administracji PZD.

W każdym europejskim kraju, w każdej dużej organiacji, klubie sportowym są jakieś etaty bo muszą być, by wykonywać trudną pracę na rzezcz swoich członków. Dla zarządzania lasami, parkami, terenami rolniczymi  gdzie podobnie jak na działkach trzeba dbać o drzewa i rośliny, wielu ludzi pobiera wynagrodzenie za pracę. Tysiące hektarów ogrodów działkowych i garstka urzędników PZD jest jednak solą w oku dla pewnej grupy zawistnych Polaków. A czy w innych organizacjach jest lepiej? Niemal nigdzie nie ma tak wielkiej grupy wolontariuszy, społeczników ściśle współpracujących z tą niezbędną administracją działkową.

Stawiamy jest też czasami zarzut o wieloletnim pełnieniu funkcji przez prezesów ogrodów działkowych. To kojejny strzał kulą w płot. Jestem fanem integracji europejskiej, staram się przenosić dobre rozwiązania z innych krajów UE. To właśnie w Laatzen (Dolna Saksonia), w mieście którego jestem honorowym obywatelem, uczono mnie, że ciągłość i stabilność pełnionych funkcji jest gwarancją rzetelnej pracy. Tam w Europie jeśli ktoś sobie dobrze radzi to trwa na stanowisku przez kilkadzisiąt lat. Nie ma sensu i zbyt dużo kosztują bezsensowne zmiany. U nas polskie piekło to ta karuzela ciągłych zmian. Są takie partie co niedługo nawet w kółku różańcowym wymuszą ograniczenie do jednej kadencji. A może by tak ci krewcy reformatormatorzy sami rezygnowali po dwóch kadencjach zasiadania w sejmie, w senacie. A po co tak długo być parlamentarzystą, gdy tak wiele spraw idzie w złym kierunku a to sejm i senat narzucają wszystkie reguły. Zostawcie w spokoju tych zacnych prezesów co swoje życie oddali polskim ogrodom działkowym. Oni zasługują na szacunek, na słowa uznania i warto posłuchać tej "ogrodowej rady mędrców " nie tylko w sprawach ogrodniczych.

 

Czesław Fiedorowicz

Burmistrz Gubina -1990-1998

Poseł Unii Wolności i Platformy Obywatelskiej - 1993-1997, 1997-2001 i 2005-2007 Prezes Euroregionu "Sprewa-Nysa-Bóbr" od 1993 roku Radny Sejmiku Lubuskiego Polskiego Stronnictwa Ludowego od 2010 roku.

Powrót

Copyright © 2024 Polski Związek Działkowców All rights reserved.