Rodzina
Zdrowie
Ekologia
Edukacja
Wypoczynek

Wydarzenia

Czy działkowcy słusznie boją się deweloperów? - 22.02.2013

Do Polskiego Związku Działkowców należy 43,5 tys. ha gruntów ogrodów działkowych. W Warszawie rodzinne ogrody działkowe zajmują ponad 1,2 tys. ha, we Wrocławiu 1,4 tys. ha, a w Poznaniu ok. 800 ha i zwykle są to bardzo atrakcyjne lokalizacje. Czy działkowcy mają powody, by bać się deweloperów? Wystarczy przypomnieć sobie jak często po wyroku Trybunału Konstytucyjnego we wszelkich mediach pojawiali się przedstawiciele Polskiego Związku Firm Deweloperskich. Ci „eksperci” wszem i wobec głosili, że to miasta i gminy powinny decydować o tym, co ma być w miejscu ogrodów. Podkreślali, jak dobrze położone są ogrody i że są to tereny zwykle uzbrojone, z pełną infrastrukturą i łatwym dostępem do komunikacji zbiorowej. – Te lokalizacje mogłyby być przeznaczone na budownictwo mieszkalne, jednorodzinne lub wielorodzinne – mówił Jacek Bielecki, Prezes Polskiego Związku Firm Deweloperskich w rozmowie z portalem Newseria.pl. Wielu samorządowców zapewnia, że nie chce likwidować ogrodów działkowych, ale ta prawda i te obietnice mają swoje drugie dno. Samorządy lokalne mają coraz większe problemy. Rząd z roku na rok przekazuje samorządom coraz więcej zadań bez zapewnienia w całości ich finansowania. Swoją cegiełkę dołożyły też inwestycje ze wsparciem unijnym (np. przy budowie i modernizacji dróg). Bowiem, aby otrzymać fundusze z UE na daną inwestycję najpierw samorząd musi sam z własnych pieniędzy pokryć wszelkie wydatki ponoszone w trakcie realizacji całego projektu.

Doszedł też nowy bagaż obciążający gminne budżety - spowolnienie gospodarcze i dostosowanie do nowych wskaźników zadłużenia (od 2014 r.), które wymuszają poważne oszczędności. Tymczasem sprzedaż ziemi, na której mieszczą się ogrody działkowe to dla wielu miast szansa na finansowy zastrzyk i załatanie „dziury budżetowej”. To tylko jedna z opcji – dla tych najbardziej zdesperowanych miast i gmin. Te mniej zdesperowane, które jakoś swój budżet jeszcze łatają mogą mieć inny plan, równie niekorzystny dla społeczności działkowej. Nikt działkowców z ogrodów siłą wyrzucać nie będzie. To byłby przecież strzał w kolano dla radnych, których kariera zależy od dobrej woli wyborców. A działkowcy to przecież także wyborcy. Jednak wystarczy, że gmina wprowadzi podatek od nieruchomości i opłatę za dzierżawę ziemi. Wielu ludzi nie będzie na to stać, bo działkowcy to ludzie niezamożni, dla których ogrody są wsparciem socjalnym, a nie luksusem. Takie działanie będzie powolnym uśmiercaniem ogrodów. Działkowcy sami zostawią swoje działki, a skoro brak będzie chętnych na ich użytkowanie płatne, to gmina po prostu sprzeda temu, kto zechce tę ziemię kupić.

W dyskursie publicznym pojawia się jeszcze jeden wątek – planów zagospodarowania przestrzennego. Wielokrotnie padają w mediach słowa o tym, że przecież nikt ogrodów nie ruszy skoro są one w planach lub studiach zagospodarowania przestrzennego miasta czy gminy. Badania  stanu prawnego gruntów ROD na dzień 1 lutego 2012 r. przeprowadzone przez KR PZD pokazują, że aktualnie tylko 58% powierzchni ROD (ponad 25 tys. ha) jest ujętych w miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego. Najwięcej terenów, gdzie brak jest miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, bądź ogrody nie zostały w nich ujęte znajdują się w: Gorzowie Wielkopolskim – 92,82 % pow., Toruńsko-Włocławskim – 81,71 % pow., w Gdańsku – 77,93 % pow., Mazowieckim – 65,30 % pow. W sumie 276 241 działek w ROD nie ujęto w żadnym planie i studium zagospodarowania przestrzennego, a to oznacza, że czeka je likwidacja.

W niektórych dużych miastach pojęcie „ogrody działkowe” zostało wykreślone niemalże całkowicie. Tylko 63,27 % ogółu powierzchni ROD w 56 polskich miastach przeznaczonych jest w miejscowym planie bądź w studium na zieleń działkową. W miastach tych funkcjonuje 1747 rodzinnych  ogrodów działkowych, zajmujących powierzchnię ponad 15,5 tys. ha, na której urządzonych jest 361 739 działek rodzinnych. Najwięcej terenów ROD, które nie zostały ujęte w studiach i miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego, znajduje się: we Wrocławiu – ok. 32 tys. działek, w Warszawie – ok. 31 tys. działek., w Gdańsku – ok. 15 tys. działek, w Krakowie – ok. 9,5 tys działek, w Lublinie – ok. 8 tys. działek i w Katowicach blisko 6 tys. działek brak w studiach i planach. Już za 11 miesięcy, jeśli nie będzie nowej ustawy, przeprowadzenie likwidacji ogrodu działkowego będzie tylko zwykłą formalnością. Działkowcy doskonale zdają sobie sprawę, iż w pierwszej kolejności ucierpią rodzinne ogrody działkowe położone w dużych miastach, które nie zostały ujęte w planach i studiach. Tam bowiem grunty są nie tylko bardzo cenne, ale i niezmiernie pożądane przez inwestorów i deweloperów. Potencjalną likwidacją zagrożonych jest ponad 132 tys. działek w 600 rodzinnych ogrodach działkowych i mówimy tu tylko o ROD w 56 miastach, które zostały przebadane. Wielu prezydentów miast i gmin czeka na 21 stycznia 2014 roku, kiedy będą oni mogli przystąpić do sprzedaży tych gruntów, na rzecz majętnych przedsiębiorców, co przyniesie im znaczne środki finansowe, bez konieczności brania pod uwagę zdania działkowców – w większości ludzi biednych, emerytów, rencistów i młodych ludzi na dorobku oraz Związku.

Wykluczanie ogrodów działkowych z studium i planu zagospodarowania przestrzennego to coraz częstsza praktyka, która jasno pokazuje, w jakim kierunku zmierzają gminy – likwidacji ogrodów. Co zaś najczęściej wpisywane jest w miejscach ogrodów? Zabudowa mieszkaniowa lub komercyjna. I tu znowu wracają jak bumerang deweloperzy. Czy to przypadek?

Co zaś się tyczy tych ogrodów i działek, które obecnie są zapisane w studium i planie zagospodarowania przestrzennego, to nie ma takiego planu, którego zmienić by się nie dało. Pierwsze przymiarki już są. I choć powszechnie panuje opinia, nawet wśród działkowców, że likwidacje ROD co najwyżej dotyczą dużych miast, to na przekór tym słowom, na tę okoliczność szykują się też mniejsze miasta i miasteczka. Przykład? Władze miasta Otwocka planują wprowadzić do studium miasta zapisy, żeby tereny ogródów działkowych przeznaczyć pod budownictwo mieszkaniowe. - Polityka w studium ma być przyszłościowa, żeby nie blokowała za kilkanaście lat rozwoju miasta – wyjaśniał działkowcom Prezydent Otwocka Zbigniew Szczepaniak, który w takich zapisach nie widzi nic złego. W jego opinii dopiero plany zagospodarowania przestrzennego uszczegółowią przeznaczenie tych terenów. Jednak skoro już w studium znajdą się zapisy wskazujące na likwidację ogrodów działkowych, to próżno oczekiwać, by dalsze plany to wykluczyły. W takie bajki nie uwierzy chyba nikt rozsądnie myślący. Od kilkudziesięciu lat tereny miast i gmin obejmowane są planami zagospodarowania przestrzennego, które często przewidują inny sposób użytkowania tych terenów niż dotychczasowy. Oznacza to de facto, że gmina nie przewiduje dalszej egzystencji danego podmiotu na tym terenie. Działkowcy protestują, rozmawiają, przekonują do tego, by ogrody zostawić. Jednak bez zapisów prawnych, które jasno zagwarantują działkowcom prawa i określą w jaki sposób gmina może zlikwidować ogrody działkowe, trudno szukać zrozumienia wśród zdesperowanych szukaniem dodatkowych źródeł finansów samorządowców.

Inny przykład to plan zagospodarowania przestrzennego miasta Świdnicy. Zaledwie kilka dni temu, po kilku latach dyskusji zapadła w tej sprawie decyzja na sesji Rady Miasta. Tuż przy ogrodzie działkowym powstanie centrum handlowe, a przez środek ogrodu przebiegać ma droga - łącznik do autostrady A4. To brak ukłonu w stronę działkowców, bo według opinii niektórych radnych drogę tą można by było poprowadzić inaczej, poprzez teren gminy wiejskiej. Tymczasem kolejny już raz działkowcy ze Świdnicy zmuszeni będą oddać swoje działki pod miejską inwestycję. Poprzednio oddawali pod Aquapark, teraz – pod drogę. Plan tej drogi to właśnie obraz tego, jak gminy potrafią i chcą ze sobą współpracować. Gdyby Urząd Miasta w Świdnicy dogadał się z gminą wiejską w Świdnicy dałoby się drogę odsunąć i nie niszczyć ogrodu działkowego – to opinia wyrażona na sesji Rady Miasta przez jednego z radnych Świdnicy.

Działkowcy nie chcą blokować rozwoju miast i nigdy tego dotychczas nie robili. Stadiony pod Euro 2012, a także wiele dróg powstało w miejsce wieloletnich ogrodów – wszystko za zgodą i porozumieniem i przy zachowaniu elementarnych praw. Tymczasem projekt Platformy Obywatelskiej chce działkowców tej ochrony prawnej w przypadku likwidacji ogrodów pozbawić. Dzięki temu staną się łupem deweloperów, których siła wyrażona jest w pieniądzach. Dlatego działkowcy walczą i muszą walczyć o dobrą ustawę, która będzie gwarantem dalszego istnienia ogrodów i zabezpieczy te prawa, które działkowcom przysługują.

Czy to znaczy, ze w dużych miastach nie ma miejsca na ogrody działkowe? Jak pokazuje sondaż CBOS z września 2012 roku społeczeństwo myśli inaczej niż władza i chce mieć w miastach działki. Aż 88% badanych uważa, że w miastach jest miejsce dla rodzinnych ogrodów działkowych. Warto o tym pamiętać i choć obawy względem deweloperów są jak najbardziej słuszne, to środowisko działkowe musi zrobić wszystko, by obywatelski projekt ustawy o ROD, który jako jedyny zabezpieczy prawa ogrodów i działkowców,  zyskał szerokie poparcie wśród polityków.

AH

Powrót

Copyright © 2024 Polski Związek Działkowców All rights reserved.