Rodzina
Zdrowie
Ekologia
Edukacja
Wypoczynek

Wydarzenia

Przedstawiciele władz samorządowych o przyszłości ROD w miastach - 17.07.2012

Wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie ustawy o ROD otworzył furtkę do likwidacji ogrodów. Stwierdzenie, że prawie połowa przepisów ustawy o rodzinnych ogrodach działkowych jest niezgodnych z Konstytucją oznacza, że po 18 miesiącach 24 przepisy stracą moc prawną. Jeśli Sejm nie zdąży uchwalić w tym czasie nowej ustawy, to będzie to znaczyło automatycznie utratę przez PZD wieczystego użytkowania konkretnego ogrodu – a własność w pełni wróci do gmin i skarbu państwa. Nad działkowcami zawisła więc realna groźba utraty ogrodów na rzecz pierwotnych właścicieli gruntów. Użytkownicy ogrodów będą albo zmuszeni do wykupienia działek od właścicieli gruntów, czyli samorządów, albo do wnoszenia opłat za dzierżawę do budżetu lokalnego samorządu. Z wyroku Trybunału z 11 lipca br. najbardziej cieszą się gminy, które dzięki decyzji sędziów bez niczyjej zgody i konsultacji, będą mogły zadecydować o sprzedaży danego kawałka ziemi np. deweloperowi czy innemu chętnemu klientowi. Taki „ktoś” – inwestor, zapłaci gminie za ten kawałek ziemi kwotę liczoną w milionach, jeśli nie miliardach złotych – to spory zastrzyk pieniężny w ledwo dopinających się budżetach samorządów. Oczywiście inwestorzy zainteresowani są głównie terenami miejskimi, często położonymi w samych centrach miast z doskonałą infrastrukturą komunikacyjną i miejską. Dofinansowania dla gmin z roku na rok są coraz mniejsze. Coraz częściej obowiązki, które spoczywały na państwie, są przekładane na samorządy, ale nie idzie za tym przekazywanie większych środków finansowych na dany cel. Nie tylko małe gminy, ale też duże miasta coraz gorzej radzą sobie z planowaniem budżetu, tak by na wszystko starczyło. Sytuacji takiej nie sprzyja  rozbudowana administracja lokalna, którą muszą utrzymać miasta – w całej Polsce  w samorządach pracuje blisko 250 tysięcy urzędników - w ubiegłym roku przeciętne miesięczne wynagrodzenie samorządowców wynosiło 3594,67 zł. (Dane pochodzą z opracowania Głównego Urzędu Statystycznego "Zatrudnienie i wynagrodzenia w gospodarce narodowej w 2011 r.). W takim obliczu sytuacja ogrodów w miastach w ciągu najbliższych miesięcy może diametralnie się zmienić. Działki to bowiem skarbnica pieniędzy, do której dotychczas, dzięki ustawie o ROD, która chroniła działkowców i ich ogrody przed zakusami inwestorów,  był utrudniony dostęp. Trybunał jednak dał klucz do prawdziwych – bezcennych skarbów, jakimi dla wszystkich są ogrody działkowe. Dla gmin ta wartość jest materialna – liczona w złotówkach, dla działkowców – to skarby niematerialne – to po prostu kawałek ich życia, wieloletnia praca i serce włożone w to, by z ugoru powstał piękny, zielony kawałek ziemi.

Jakie plany mają włodarze największych polskich miast odnośnie dalszego istnienia działek?

Na bitwę z działkowcami szykuje się prezydent Zielonej-Góry, który działkowców usuwał dotąd z ogrodów na podstawie specustawy (umożliwia wywłaszczanie ziemi, ale tylko pod budowę dróg). Obecnie planowana jest tam Trasa Aglomeracyjna, która będzie przebiegać przez skraj ogrodów działkowych. Wyrok TK otwiera przed Zieloną-Górą nowe możliwości, a swojej radości z tego powodu nie ukrywa wiceprezydent Zielonej Góry – Krzysztof Kaliszuk.

- „Myśleliśmy o nowych planach przestrzennych, które zmienią przeznaczenie niektórych terenów działkowych na przykład pod budownictwo mieszkaniowe. Ale nawet nie próbowaliśmy przygotowywać dokumentów, bo z góry byliśmy skazani na porażkę. Dlatego jestem zadowolony z wyroku Trybunału. Powinien dać nam lepszą pozycję negocjacyjną do rozmów z PZD” - powiedział Krzysztof Kaliszuk, wiceprezydent Zielonej Góry  w rozmowie z dziennikarzem „Gazety Wyborczej” .

Najtrudniejsza sytuacja dotyczy jednak Warszawy. Tutaj do rozdysponowania jest blisko 1,2 tys. hektarów ogrodów działkowych, które znajdują się w bardzo atrakcyjnych rejonach miasta: przy ul. Żwirki i Wigury, Al. gen. Sikorskiego, ul. Czerniakowskiej, czy Al. Waszyngtona w sąsiedztwie Stadionu Narodowego.  „Czekamy cierpliwie na dalsze kroki ustawodawcy”- powiedziała prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz po ogłoszeniu wyroku przez TK.  Plany i studium  zagospodarowania przestrzennego dla miasta Warszawy nie przewidują możliwości, by dane tereny przeznaczać pod „ogrody działkowe”. Jedynie sporadycznie pojawiają się enigmatyczne zapisy o „zieleni urządzonej”, co wcale nie oznacza i nie gwarantuje istnienia działek. Nie wiadomo bowiem czym w opinii władz miasta jest „zieleń urządzona”. Warszawa ma już sprecyzowane plany w zagospodarowaniu przestrzennym – nie może się ich wyprzeć czy mamić oczy działkowcom obietnicami, że działek nie skrzywdzi. Najczęściej plany zakładają, że w miejscach ogrodów powstać ma „budownictwo mieszkaniowe” lub „strefa przemysłowa”, a nie „zieleń działkowa” czy parki, jak to się marzy urbanistom i innym ekspertom wypowiadającym się na łamach mediów. Jeszcze zanim zapadł wyrok Trybunału, warszawskie władze miasta od wielu lat podejmowały starania, by wyrzucić działkowców z ogrodów – ku temu służyć miało wystąpienie z wnioskiem do sądu o wydanie ziemi prawie wszystkich warszawskich ROD, jednak wnioski zostały wówczas zawieszone. Tymczasem skoro sąd nie pomógł, to pomógł Trybunał Konstytucyjny i Warszawa już niedługo dostanie w dyspozycję ogromne tereny wartościowej ziemi. Warszawa ma jeszcze jeden poważny problem – to roszczenia ludzi, którym po wojnie odebrano nieruchomości dekretem Bieruta. Miasto ma takich spraw dziesiątki, a ustawa o ROD broniła działkowców przed odebraniem im „roszczeniowego gruntu”. Tymczasem roszczenia dotyczą ogromnej ilości ogrodów działkowych w Warszawie. –„ Nie zamierzam podpowiadać Sejmowi rozwiązań, to nie moja rola. Wiem jedynie czego w nowej ustawie być nie może m.in. ograniczeń w dysponowaniu gruntem przez właściciela, czyli miasto” – mówił w „Gazecie Stołecznej” dyrektor Biura Gospodarki Nieruchomościami Miasta Stołecznego Warszawy Marcin Bajko. Na podstawie wypowiedzi pana Bajko jasne staje się, że Warszawa myśli nad rozwiązaniem problemu roszczeń i zamiast wypłacić odszkodowania, chce oddać byłym właścicielom tereny, które przez lata były upiększane i zachowane dzięki pracy i poświęceniu rzeszy warszawskich działkowców. To nie działkowcy zabierali ziemię na mocy dekretu Bieruta, ale to działkowcy będą musieli zapłacić za roszczenia byłych właścicieli, bo miasto chce się problemu pozbyć cudzym kosztem – tak zapowiada się w Warszawie przyszłość ogrodnictwa działkowego.

- „Znam te problemy Warszawy. Wcale się nie dziwię pani prezydent, że będzie chciała odzyskać tereny. Miasto będzie mogło zarobić na nich kolosalne pieniądze” – mówi Piotr Roman, prezydent Bolesławca. Jego zdaniem, nie tylko stolica, ale wiele samorządów w Polsce będzie próbowało grunty rodzinnych ogrodów działkowych przeznaczyć pod inwestycje. Prezydent Bolesławca twierdzi też, że nierzadko ogrody działkowe blokują rozwój inwestycyjny miast. – „W Bolesławcu zawsze znajdowaliśmy kompromis z działkowcami. To były trudne tematy, negocjacje trwały długo, ale kończyły się kompromisem” – mówi prezydent Bolesławca Piotr Roman. W sprawie zmian długoletniego porządku prawnego, prezydent dostrzega działania lobbingowe miast, które mają problemy z ogrodami działkowymi. Według niego, ważne jest, aby ten lobbing nie zabił w miarę dobrze funkcjonujący - w wielu miejscach - ruch działkowy.

W zupełnie innej sytuacji niż stolica są  inne miasta, np. Kielce. Tam prezydent Kielc Wojciech Lubawski zapowiadał jeszcze przed decyzją Trybunału, że „nie dotknie działek w mieście” i na razie nic nie zapowiada, by miał zdanie w tej sprawie zmienić – uważają działacze OZ PZD Świętokrzyskiego.  – „Jesteśmy nakierowani na drugiego człowieka. Mamy nadzieję, że działki będą nadal oazą spokoju i piękna” – zapewniał samorządowiec Henryk Milcarz  podczas konferencji prasowej poświęconej ogródkom działkowym z udziałem przedstawicieli Sojuszy Lewicy Demokratycznej w Kielcach.

W Płocku ogródki działkowe zajmują ponad 200 hektarów, podobnie jak w innych miastach, także i tu często położone są one w bardzo atrakcyjnych miejscach. – „Miastu brakuje terenów inwestycyjnych i są plany przeniesienia ogródków w inne miejsca” - przyznaje prezydent Andrzej Nowakowski w Radiu dla Ciebie - „ale zdarzy się to najwcześniej za kilkanaście lat, a wszystkie decyzje będą uzgadniane z działkowcami – dodaje. „Działkowcy z Płocka mogą być spokojni, w tych ogrodach działkowych, które zajmują, nadal spokojnie będą uprawiać swój ogródek - zapewnił prezydent tego miasta.

W Krakowie ogrody działkowe zajmują ok. 485 hektarów. Prezydent miasta już 2 lata temu zażądał od działkowców dzierżawy za ziemię. Wówczas jednak sprawa nie mogła mieć kontynuacji, ze względu na ustawę o ROD, która zablokowała te żądania. Teraz w nowej rzeczywistości na pewno temat powróci, bo miasto, o ile nie sprzeda ziemi inwestorom, to chce mieć chociaż pożytek z dzierżawy tej ziemi. Tymczasem większość ogrodów nie jest ujęta w planach zagospodarowania przestrzennego – podobnie jak w Warszawie, gdzieniegdzie pojawiają się jedynie zapisy o „zieleni urządzonej”, ale nie o „ogrodach działkowych”. - Zależy nam jednak na tym, aby z tych terenów mogli korzystać wszyscy mieszkańcy Krakowa - mówi wiceprezydent Krakowa Elżbieta Koterba na łamach „Dziennika Polskiego” . Nie doprecyzowuje jednak co ma na myśli, bo nie deklaruje pozostawienia ogrodów, a jedynie wolę organizowania przestrzeni dla wszystkich mieszkańców, co w połączeniu z planami zagospodarowania przestrzennego stawia przyszłość krakowskich ogrodów działkowych pod dużym znakiem zapytania. Ogrody to rezerwuar terenów, które można przecież wykorzystać inaczej – co niejednokrotnie podkreślali radni tego miasta. Krakowski radny Stanisław Rachwał z PiSu uważa, że najlepszym rozwiązaniem jest przeniesienie wszystkich ogrodów poza miasto (wypowiedź dla krakowskich mediów po ogłoszeniu wyroku TK). Marzeniem radnego Rachwała jest chyba zatem betonowo-szklany moloch, rodem z PRL-u, a nie nowoczesne miasto, pełne zielnych przestrzeni, dzięki którym mieszkańcy Krakowa zyskują tlen i miejsce do odpoczynku.

W dużo gorszej sytuacji, jeśli nie najgorszej w całej Polsce jest Wrocław. Studium uwarunkowań i kierunku zagospodarowania przestrzennego dla miasta Wrocławia przewiduje pozostawienie tylko jednego ogrodu działkowego z pośród 160 obecnie istniejących. W dodatku jest to ogród działkowy położony tuż przy terenach zalewowych, a do tego na obrzeżach miasta. 1100 ha z 1350ha, na których obecnie znajdują się ogrody działkowe, zostało przeznaczonych pod deweloperkę i cele komercyjne. Pozostałe 250 ha ma w studium zagospodarowania przestrzennego status ziem przeznaczonych na cele komunikacyjne, w tym parki, ale nie na ogrody działkowe. Nie dziwi więc milczenie włodarzy miasta Wrocławia. Ich wola jest zapisana w tych planach, komentarze na temat planów miasta co do ogrodów działkowych wydają się więc zbędne.

Milczą też samorządowcy ze Szczecina. Także w przypadku tego miasta w studium uwarunkowań i zagospodarowania przestrzennego nie ma kontynuacji dla zachowania ogrodów działkowych. Dotychczasowe wypowiedzi władz Szczecina były raczej pozytywne – mówiono, że ogrody działkowe są potrzebne, ale plany i studium zagospodarowania terenów idą swoją drogą. Do tej pory nie było też żadnych sporów o tereny działkowe. Miasto nie prowadziło analiz dotyczących gruntów zajmowanych przez ROD. W jakim kierunku pójdzie sprawa nie wiadomo. Okręgowy Zarząd PZD w Szczecinie, jeszcze przed decyzją Trybunału, wysyłał do wszystkich władz samorządowych w terenie zapytania o stosunek gminy do ogrodów działkowych i obecnie panującego systemu i porządku. Wówczas blisko 95% włodarzy administracji lokalnej opowiedziało się za potrzebą dalszego istnienia ogrodów działkowych na terenie województwa zachodnio-pomorskiego. Jedynie Międzyzdroje buntują się przeciwko działkowcom i działkom. Nadmorskie pasma ziemi są bowiem bardzo cenne i miasto chce je odzyskać, by móc sprzedać inwestorom.

Według zastępcy rzecznika ratusza w Koszalinie Grzegorza Śliżewskiego, ogrody działkowe nie stanowią obecnie przeszkody dla planowanych inwestycji w rejonie Koszalina. Jednak, podobnie jak w innych miastach, przyjęty przez Radę Miejską w 2008 r. plan zagospodarowania przestrzennego terenów położonych przy drodze krajowej nr 6 (Szczecin – Gdańsk) przewiduje likwidację znajdujących się tam ogródków działkowych o powierzchni ok. 6 ha. Wyrok TK z całą pewnością przyspieszy realizację tych planów.

Również w Gdańsku milczą władze miasta. Do tej pory nie było żadnych konfliktów gminy z działkowcami – miasto rozwija się i buduje także na terenach ogrodów działkowych, jednak działkowcy w zamian otrzymują tereny zastępcze, na których mogą odtworzyć swoje działki.

W Lublinie ogrody działkowe zajmują ponad 400ha powierzchni. Niektóre z nich położone są w centrum miasta. – „W ścisłym centrum miasta położone są ogrody przy Alejach Unii Lubelskiej i Tysiąclecia. Atrakcyjnie dla inwestorów są też ogrody przy ul. Rusałki, Alei Solidarności, ul. Puławskiej czy ul. Koncertowej” - uważa Karol Kieliszek z biura prasowego Urzędu Miejskiego w Lublinie. „Zgodnie z dotychczas obowiązującym prawem, ogródki działkowe musiały być uwzględnione w planach zagospodarowania miasta” – powiedział. Plany rewitalizacji doliny rzeki Bystrzycy, przepływającej przez Lublin, uwzględniają istnienie ogrodów działkowych leżących nad rzeką. "Jeśli zmieni się sytuacja prawna, to będziemy analizowali nowe możliwości, ale obecnie nie ma żadnych sporów wokół ogródków działkowych ani planów inwestowania na terenach przez nie zajmowanych" - podkreślił.

W Bydgoszczy ogrody zajmują ponad 400ha. Miasto rozwija się – korzystając także z terenów ogrodów w sposób bezkonfliktowy. "W ostatnich latach tylko raz ogródki działkowe stanowiły problem przy inwestycji dotyczącej budowy biblioteki dla Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego. Wówczas za zgodą zarządu i członków ogródki zostały przeniesione w inne miejsce i już w nim funkcjonują" - powiedział Piotr Kurek, rzecznik prezydenta Bydgoszczy. Co czeka bydgoskie ogrody w najbliższym czasie? Tylko kilka ogrodów, m.in., położonych na Jachcicach, Górzyskowie, Kapuściskach i Brdyujściu objęto planami zagospodarowania przestrzennego. Wszystkie pozostałe - nie. Zatem jeśli Sejm nie uchwali nowej ustawy o ogrodach działkowych, wrócą one pod skrzydła samorządu. "Oczywiście będziemy musieli poczekać na uchwalenie przez parlament nowej ustawy o ogrodach działkowych, która zmieni przepisy zakwestionowane przez Trybunał Konstytucyjny. Jestem przekonana, że w Bydgoszczy, tak jak dotąd, relacje pomiędzy samorządem i działkowcami będą układać się dobrze" - powiedziała wiceprezydent Bydgoszczy Grażyna Ciemniak. Podobnie sytuacja przedstawia się w Toruniu. Ogródki działkowe zajmują tam ponad 350 hektarów. Większość z nich znajduje się na terenach zalewowych, jednak są również i takie, które mieszczą się w samym centrum miasta. Te tereny mogą stanowić łakomy kąsek dla potencjalnych inwestorów. Władze miasta jednak uspokajają: masowych wywłaszczeń nie będzie. – „Nie ma podstaw, a także woli, by masowo wywłaszczać działkowców. Wyjątkiem mogą być działania w słusznie uzasadnionym interesie publicznym, np. pod budowę drogi, lecz nawet w takich przypadkach nie ma mowy, by ogródki działkowe zniknęły z mapy Torunia” - tłumaczy Sylwia Derengowska z Biura Prasowego Urzędu Miasta Torunia.

Wielu samorządowców otwarcie mówi, że dalszy los działkowców leży w rękach posłów, a nie miast. - Tylko w naszym mieście ogródki działkowe to 181 hektarów gruntu. Po likwidacji PZD rzeczywiście te tereny wrócą do miasta, bo nie będzie podstawy prawnej do utrzymania wieczystego użytkowania – mówi Grzegorz Tarnowski, dyrektor Biura Gospodarki Mieniem Urzędu Miasta Rzeszowa. – „Jeśli tak się stanie, miasto nie będzie mogło oddać terenów pojedynczym działkowcom, ale na ich sprzedaż albo dzierżawę musi ogłosić przetarg. Zdaniem Grzegorza Tarnowskiego do takiej sytuacji jednak raczej nie dojdzie. - Trybunał wydając orzeczenie wskazał jednocześnie, aby w ciągu 18 miesięcy ustawodawca uzupełnił ustawę nowymi zapisami. A te mogą np. dać nam możliwość oddania działek w użytkowanie zespołowi ogrodów. Nie sądzę, aby posłowie zostawili tak dużą grupę osób na przysłowiowym lodzie” – przewiduje Tarnowski.

W odróżnieniu od większej części polskich miast , z nadzieją mogą patrzeć w przyszłość działkowcy z okręgu podlaskiego Zarówno prezydent Suwałk, Łomży, jak i Białegostoku, popierają dalsze istnienie ogrodów działkowych w miastach. Prezydent Łomży Mieczysław Czerniawski skierował w tej sprawie pismo do Trybunału Konstytucyjnego w obronie istniejącej ustawy o ROD. Zarówno prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski, jak i wiceprezydent Białegostoku mają działki, które użytkują. Dlatego praktycznie wszystkie ogrody obecnie istniejące mają swoje odzwierciedlenie w planie zagospodarowania przestrzennego.

Mniejszy optymizm panuje wśród opolskich działkowców. W Opolu ogrody działkowe zajmują w sumie 250 hektarów. Stanowi to dziesięć procent powierzchni terenów zielonych w mieście. Wiceprezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski uspokajał działkowców na łamach „Gazety Wyborczej Opole”. – „To nie tak, że teraz, po wyroku Trybunału, miasto natychmiast podniesie rękę na Działkowców” - mówił. – „Owszem, tereny zajęte przez działki przy ulicy Sosnkowskiego, i tylko te, chcielibyśmy w przyszłości przeznaczyć pod zabudowę, na przykład biurowcami, jednak na razie nie ma ani planu zagospodarowania przestrzennego z tym zapisem, ani chętnego do budowania. Poza tym - gdyby doszło do realizacji inwestycji - na pewno nie pozostawilibyśmy działkowców bez odszkodowań” - zapewnia.

W podobnym duchu wypowiadają się włodarze okręgu śląskiego. Prezydent Gliwic zaprosił Działkowców na spotkanie, podczas którego zapewniał, że „nie będzie zmieniał dotychczasowej polityki ws. działek. Na tym etapie stanowisko władz miasta nie ulega zmianie.”Podobnie wypowiadają się prezydenci i burmistrzowie innych miast w regionie. – „W Chorzowie działki zajmują pięć procent powierzchni miasta. I tak zostanie” - zapewnia Krzysztof Karaś, rzecznik urzędu miasta. – „Nie planujemy żadnych czystek czy likwidacji ogródków. Na naszych działkach nie stanie żaden supermarket czy nowe osiedle. Szanujemy działkowiczów” – zapewniał w „Gazecie Wyborczej Katowice”. Nieco inna podejście mają władze Katowic. Ogrody zajmują tam prawie 300 ha i to w wyjątkowo atrakcyjnych miejscach. Wiedzą o tym władze miasta, które już w 2001 roku uchwaliły plan zagospodarowania przestrzennego – przewiduje on, że wyrosną tam biurowce, boiska sportowe, obiekty naukowe, kulturalne i sklepy. – „Tworzymy strefę metropolitalną, a tego nie da się pogodzić z istnieniem działek” - mówił wówczas wiceprezydent Katowic Jerzy Chmielewski. Co zmieniło się po wyroku TK? „Na chwilę obecną miasto będzie dążyć do likwidacji działek przy A4” – powiedział Jakub Jarząbek z Urzędu Miejskiego w Katowicach. – „Zgodnie z zapisami w studium rozwoju miasta ma ich tu nie być” - stwierdza urzędnik – „na razie w innych miejscach ogródki nadal będą istnieć. Nie mamy zamiaru zmieniać przeznaczenia pozostałych terenów i orzeczenie TK nic tu nie zmienia. Nowością będzie jednak to, że działkowcy wpłacą do kasy miasta podatek od nieruchomości. Kwota, której się spodziewamy, nie jest duża. To raptem 120 tys. zł rocznie” - wylicza Jarząbek w „Gazecie Wyborczej”.

Niepokój budzą także plany władz Poznania. Niedawno zmieniony został projekt  studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego. Przewiduje on likwidację więcej niż 30 z ponad 100 istniejących w Poznaniu Rodzinnych Ogrodów Działkowych. Na co miasto potrzebuje aż tyle terenów? Cele są różne od budownictwa mieszkaniowego po usługi. Po wyroku Trybunału władze miasta milczą. Podobnie jak w innych dużych miastach ogrody umiejscowione są w dość atrakcyjnych lokalizacjach. Do  rozdysponowania jest zaś blisko 800ha.

Artykuł przygotowany w oparciu o wypowiedzi przedstawicieli Okręgowych Zarządów PZD oraz o materiały prasowe z lokalnych mediów (prasa + radio) publikowane po 11 lipca 2012r.

AH 

Powrót

Copyright © 2024 Polski Związek Działkowców All rights reserved.