Rodzina
Zdrowie
Ekologia
Edukacja
Wypoczynek

Bieżące wydarzenia

Działkowcy po raz kolejni szykanowani za przynależność do Związku, istnienie rod w centrach miast czy przysługujące im prawa - tym razem w tygodniku „Polityka” - 04.07.2012

Na kilka dni przed wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, w sprawie zgodności z Konstytucją RP zapisów ustawy o ROD, w mediach pojawiło się wiele materiałów na temat działkowców i PZD. W wielu  z nich Związek przedstawiony został w sposób rzetelny i obiektywny. Niestety w sieci krążą też materiały, których autorzy dość mocno minęli się z prawdą. Do takich tekstów można z pewnością zaliczyć artykuł „Działkowicze i działacze”, który ukazał się w przedostatnim wydaniu tygodnika „Polityka” (26/2864). Jego autorka - Joanna Solska - wykazała się dużą powierzchownością sądów, nierzetelnością i tendencyjnością.

 Interesy Związku interesami działkowców

Główny zarzut autorki, kierowany pod adresem PZD, dotyczy „przymus przynależności” do Związku. Stwierdzenie to nie jest zgodne z prawdą –w tym względZIE panuje całkowita wolność wyboru . Każdy, kto chciałby stać się użytkownikiem działki, nie musi starać się o jej przyznanie w ogrodzie zrzeszonym w PZD. Ponad milion osób, które zapisało się do PZD świadomie przyjęło zasady i przepisy, na podstawie których funkcjonują ogrody. Odpowiada im również idea ogrodnictwa działkowego. PZD jest przykładem autentycznego samorządu opartego na ruchu społecznym, który przetrwał wszystkie zawieruchy polityczne. Dlatego zapewne jest solą w oku wszystkich naprawiaczy świata. Stąd też wyssane z palca są również zarzuty, jakoby Związek posiadał wyłączność na prowadzenie ogrodów działkowych. Nikt nie zabrania nikomu urządzania na wysypiskach śmieci i terenach zdegradowanych  (jak to miało miejsce w większości ogrodów zakładanych przez PZD) budowania ogrodów. W Polsce nie brakuje ziemi leżącej odłogiem, co stwarza pole do popisu dla tych wszystkich, którym jest źle i duszno w PZD. Tworzenie od podstaw nowych ogrodów wymaga jednak wysiłku  –  łatwiej i wygodniej jest wyciągnąć rękę po gotowe i przejąć w posiadanie istniejące już ogrody.

Nie jest też prawdą, jakoby interesy Związku odbiegały od interesów działkowców. Tworzenie takiego podziału jest mocno niesprawiedliwe. Działkowcy wielokrotnie już dali wyraz temu, że cechuje ich jednomyślność – zarówno w działaniu jak i myśleniu. W ostatnich miesiącach potwierdzili to chociażby w konsekwentnej walce w obronie ustawy o ROD. Interes struktur PZD jest zawsze tożsamy z interesem działkowców. Gdyby ci szeregowi działkowcy nie wyrazili woli powołania do życia organizacji  broniącej ich interesów, to PZD nigdy by nie powstał i nie wychodziłby obronną ręką z tak wielu trudnych sytuacji.

Tysiąc czy dwa to „niewielka” różnica

 Zdaniem Joanny Solskiej działkowcy wysłali do Marszalek Sejmu Ewy Kopacz około tysiąca listów, w których wyrazili swoje poparcie dla ustawy o ROD. Autorka powołuje się przy tym na dane, które przed kilkoma miesiącami podaliśmy w miesięczniku „działkowiec”. Od tego czasu liczba listów znacznie wzrosła, o czym wielokrotnie informowaliśmy. Od dziennikarza dość poczytnego tygodnika oczekuje się nieco większej dociekliwości i przekazywania informacji zgodnych z prawdą. Informujemy więc, że do samej tylko Marszałek Sejmu działkowcy na przestrzeni ostatnich siedmiu miesięcy wysłali pond dwa tysiące listów. Większość z nich można znaleźć na stronie internetowej KR PZD oraz stronach  okręgowych zarządów, dlatego zachęcamy panią redaktor do lektury.

Gdy rynek prasy umiera, tylko najlepsi mogą przetrwać

Kolejna nieprawdziwa informacja podana przez autorkę dotyczy miesięcznika „działkowiec”,  który rzekomo  utrzymywany jest z przymusowych składek wnoszonych na rzecz PZD. Otóż  czytelnikami pisma w dużej części są osoby, które nie przynależą do PZD i nabywają je w tradycyjnych punktach sprzedaży prasy, bądź też drogą prenumeraty.  O pozycji „działkowca” na rynku ogrodniczym i prasowym świadczy 200 000 nakład. Wysoka jakość merytoryczna publikacji sprawia, że chociaż mówi się o zapaści na rynku prasy, nasz miesięcznik ma się bardzo dobrze i jest liderem wśród czasopism o tematyce ogrodniczej. 60 lat nieprzerwanego istnienia miesięcznika „działkowiec”, świadczy o zaufaniu i renomie jakimi cieszy się nasza marka. Wydawnictwo wielokrotnie przeznaczało także środki na pomoc ogrodom, np. dotkniętych powodzią.

Stowarzyszenia „działkowców”

W artykule poruszona została także sprawa stowarzyszeń, które zdaniem autorki „mnożą się w całym kraju”. W rzeczywistości sprawa wygląda zupełnie inaczej. Stowarzyszenia stworzyła garstka zbuntowanych działkowców, którzy nie respektowali prawa obowiązującego w PZD , poprzez zamieszkiwanie na terenie ROD oraz propagowanie idei budownictwa ponadnormatywnego. Tak było w przypadku przywołanego w artykule stowarzyszenia SIDOD, które  jest nierozerwalnie związane z jedną osobą – Romanem Michalakiem. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że SIDOD to tak naprawdę nikt inny jak Roman Michalak. Mimo niezwykle wzniosłej i szczytnej nazwy, stowarzyszenie nie zostało powołane, żeby cokolwiek demokratyzować, ale powstało jako przykrywka dla prawdziwego celu Pana Michalaka. Od samego początku bowiem dążył on usilnie do uwłaszczenia się na przydzielonej mu działce, na której postawiono zwykły dom mieszkalny. Nigdy nie miał zamiaru korzystać z działki jako miejsca rekreacji, wypoczynku, czy realizacji zamiłowań ogrodniczych. Świadczy o tym fakt, że przed przydziałem działki sprzedał swoje mieszkanie . Następnie zaś zobowiązał się solennie, że będzie użytkował działkę zgodnie z przepisami związkowymi, po czym… natychmiast rozbudował altanę i w niej zamieszkał. Ponieważ Związek sprzeciwia się takim działaniom, pan Michalak zaczął jawną walkę ze Związkiem, którą toczy do dnia dzisiejszego. Roman M.  stał się osobą publiczną. Zaczął coraz częściej pojawiać się w mediach jako „pokrzywdzony” przez ustawę i PZD działkowiec, który założył stowarzyszenie, zmierzające do zreformowania ustroju ogrodnictwa działkowego poprzez zmianę ustawy. Tymczasem pani Joanna Solska jest kolejną dziennikarką, która nie dostrzega absurdalności roszczeń człowieka, zgłaszającego żądania sprzeczne z wolą całego środowiska działkowego. Człowieka, który za rażące naruszenie prawa budowlanego został wykluczony z własnego ogrodu i otrzymał z inspekcji budowlanej nakaz rozbiórki. Sądy administracyjne wydają kolejne negatywne orzeczenia w jego sprawie, ale on się nadal odwołuje, a media czynią z niego bohatera.

 

Zabetonujmy tereny zielone?

Zupełnie niezrozumiały jest  także kolejny zarzut autorki artykułu, poprzez który podważa sens istnienia rodzinnych ogrodów działkowych w centrach dużych miast. Tymczasem nie jest winą Związku, że zajmuje on dziś tak atrakcyjne, głównie dla deweloperów, tereny. Warto jednak pamiętać, że w momencie, kiedy PZD otrzymywał tereny pod budowę rod były to głównie nieużytki, wysypiska śmieci, tereny zdegradowane i nikomu niepotrzebne. Dzięki ciężkiej pracy działkowców oraz ich wkładowi finansowemu  tereny te przekształcone zostały w zielone płuca miast, które dziś stanowią łakomy kąsek dla różnych grup interesu. Tymczasem nie  da się ocenić korzyści, jakie mają miasta z faktu istnienia działek w swoich zabetonowanych centrach. Warto także pamiętać, że samorządy nie dokładają do tego nawet złotówki ze swojej kasy.

Związek musi bronić praw działkowców

Zdaniem Joanny Solskiej bezzasadny jest także zapis ustawy o ROD, który gwarantuje działkowcom odszkodowanie i zapewnienie terenu zamiennego w sytuacji, kiedy rod jest likwidowany. Zarzuty te są całkowicie niezrozumiałe. Zapisy te chronią zwykłych obywateli, którzy często włożyli wiele lat pracy i wysiłku w swój skrawek ziemi. Dlatego też nie można im po prostu tych terenów odbierać, bez żadnych odszkodowań czy bez zapewnienia terenu zamiennego. Poza tym nie należy zapominać, że zapewnienie dostępu do działek rodzinnych, to swoiste świadczenie socjalne dla najuboższych. Fakt, że działkowców nie stać na zagraniczne wakacje nie oznacza, że mają być gorzej traktowani. Wreszcie warto pamiętać, że na likwidację ROD na cele publiczne nie jest potrzebna zgoda Związku. Jest potrzebna taka zgoda na cele komercyjne, bowiem konstytucja RP stanowi, że wywłaszczenie jest dopuszczalne tylko na cele publiczne i za słusznym odszkodowaniem. Odszkodowanie za pozostawiony majątek, niezależnie czy na cel publiczny, czy komercyjny, należy się każdemu właścicielowi. Dlaczego zatem nie miałby dostać odszkodowania działkowiec i Związek? Czy to są podmioty innej, gorszej kategorii?

Samorządy po stronie ROD

Kolejny paradoks dotyczy samorządów, które zdaniem Joanny Solskiej „obecne prawo krzywdzi najbardziej”. Tymczasem współpraca PZD z samorządami odbywa się na wielu płaszczyznach i należy stwierdzić, że w zdecydowanej większości miast i gmin jest ona bardzo dobrze oceniana zarówno przez działkowców,  jak i przez samorządy lokalne i miejscowe społeczeństwo. Trzeba z zadowoleniem stwierdzić, że większość samorządów na terenie kraju rozumie i docenia znaczenie rodzinnych ogrodów działkowych dla rodzin użytkujących w nich działki i dla społeczności lokalnych. Przykłady dobrej współpracy można mnożyć, ale najdobitniejszych warto poszukać na przestrzeni ostatnich sześciu miesięcy, kiedy to działkowcy odbyli kilkadziesiąt spotkań z samorządowcami z całej Polski. Wszyscy oni zapewniali działkowców o tym, że popierają ich działania mające zachować ustawę o ROD w niezmienionym kształcie. Wielu samorządowców zajęło stanowiska w sprawie. Zamieściliśmy je  na naszej stronie internetowej, dlatego zachęcamy panią Joannę Solską, by pisząc kolejny artykuł na temat działkowców zechciała prześledzić ją nieco bardziej wnikliwie. Z pewnością dzięki temu uniknie podobnych kompromitacji i napisze artykuł zgodny ze stanem faktycznym i prawdą. Najlepszym potwierdzeniem tego, że tekst „Działkowicze i działacze”  odbierany jest w negatywny sposób są pierwsze krytyczne  stanowiska w sprawie, które do nas napływają. Zachęcamy do zapoznania się z materiałami, które publikujemy poniżej.

 OZ Gdańsk: "Z przykrością stwierdzamy, że publikacja jest skrajnie tendencyjna i z gory nastawiona na krytykę PZD. Niestety szafuje Pani wieloma oskrażeniami, ktore albo nie mają żadnego poparcia  w rzeczywistości albo stanowią wykrzywienie prawdziwego obrazu Związku i ogrodów działkowych w Polsce".

Józef Romanowski:"Dla wielu ludzi ogrody działkowe są jedynym miejscem, w którym mogą odpocząć. Wielu ludzi nie stac na wyjazdy na wakacje,więc spędzją czas na działce. Dzięki działkowm jest jeszcze czym oddychać w miastach pelnych spalin".

Prezydium OZ Podkarpackiego: "Zdajemy sobie sprawę z tego, że artykuł tenpowstał na czyjeś konkretne zapotrzebowanie, zwłaszcza w przededniu wydania przezTrybunał Konstytucyjny ostatecznego wyroku w sprawie ustawy o ROD. Szkoda tylko, że nie został napisany w sposób rzetelny i w pełni obiektywny".

OZ Szczecin: "Przynależność do PZD nie jest obowiązkowa PZD, a składka członkowska obowiąuje w każdej instyucji".

OZ Lublin: "Artykuł jest nieobiektywny i rozpowszechnia wśród społeczeństwa polskiego negatywny obraz ruchu działkowego, a w szczególności nie oddaje prawdziwych relacji jakie istnieją w Polskim Związku Działkowców".

OZ Kielce: "Wiele z terenów, na których położone są rodzinne ogrody działkowe funkcjonuje w miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego jako zieleń publiczna lub zieleń działkowa. Ziemia ta przed laty była oddawana PZD w użytkowanie lub użytkowanie wieczyste na mocy decyzji administracyjnych wydawanych przez Urzędy miast i gmin w przepisanej prawem procedurze, legalnie  i dobrowolnie".

Stefan Kostrzewa z ROD „Stokrotka „ Świebodzice: nieprawdziwy stereotyp dotyczy miesięcznika „działkowiec”  który utrzymują działkowcy z przymusowych składek ,czy Pani Redaktor w punktach sprzedaży prasy nie zauważyła, że obok „Polityki „ leży „Działkowiec” i wpływy ze sprzedaży są źródłem jego utrzymania, a nabywcami  „Działkowca” obok miłośników i właścicieli prywatnych ogrodów , są również działkowcy  w takim znaczeniu utrzymują oni "działkowca" jaki i pozostali nabywcy".

OZ Częstochowa: "Autorka poprzez użyte sformułowania kreuje fałszywy obraz i wrażenie dla czytelników, że interesy działkowców różnią się od interesów Związku, do którego przystąpili dobrowolnie."

Sylwester Chęciński: "Zastanawiam się, dlaczego ta Pani nie sięgnęła - nie mówiąc już o historii ogrodnictwa działkowego w Polsce - ale choćby do naszych czasów , kiedy to na kanwie przemian w Polsce znaleźli się ludzie, którzy z trudem wyrwali z „ ramion" CRZZ ogrodnictwo działkowe i ówczesny ustrojodawca powołał do życia Polski Związek Działkowców."

OZ OZD Bydgoszcz: "Polskie media nie lubią działkowców, o czym świadczy między innymi wyżej przedstawiony artykuł autorstwa red. Joanny Solskiej. Jako przedstawiciele środowiska rodzinnych ogrodów działkowych okręgu bydgoskiego zauważamy ten fakt z niesmakiem, bo przecież media żyją z nas - czytelników, również tych użytkujących działki".

Henryk Tomaszewski, Prezes ROD  "Obrońca" we Wrocławiu: "Zabieram głos w ramach repliki, ponieważ treść artykułu Pani Joanny Solskiej zawiera wiele tendencyjnych ocen i stronniczych opinii".

OZ PZD w Pile: "Nie zgadzamy się z wywodami Pani redaktor, że ogrody działkowe nie powinny istnieć w miastach, bo zajmują atrakcyjne tereny i blokują plany rozwojowe tych miast".

Anna Żółtowskam Wiceprzewodnicząca Okręgowej Komisji Rozjemczej PZD w Pile: "(...) ataki na PZD uważamy za bezzasadne, a wiadomo, iż na grunty w miastach zawsze znajdą się chętni, aby postawić na nich kolejną "Biedronkę", pytanie tylko, czy gdy zabetonujemy już ostatni kawałek ziemi i łąki w naszym mieście, czy nasze wnuki jeszcze gdzieś zobaczą żywą biedronkę?".

Grzegorz Oracz, działkowiec z ROD “Czeczotka” w Ostrołęce: "Znam i czytam “Politykę” od lat 60.- cenię ją sobie za wyważone i niejednostronne, czasem niekonwencjonalne sądy i oceny.  Pragnę to Pani oświadczyć, że  tekst Pani autorstwa nie wpisuje się w tę linię i melodykę czasopisma".

Barbara Kokot, Prezes OZ PZD Bydgoszcz: "Żeby pisać i oceniać, a przede wszystkim informować społeczeństwo, należy wpierw poznać – i to każdą ze stron. Dopiero potem zastanowić się i napisać."

Longina Ciesielska, członek Prezydium OZ PZD w Słupsku: "Dla Pani wiedzy i innych piszacych o rodzinnych ogrodach działkowych - praca w strukturach PZD jest praca społeczną." 

Andrzej Wosik, prezes OZ PZD w Częstochowe: "Autorka poprzez użyte sformułowania kreuje fałszywy obraz i wrażenie dla czytelników, że interesy działkowców różnią się od interesów Związku, do którego przystąpili dobrowolnie." 

 

(mz)

Powrót

Copyright © 2024 Polski Związek Działkowców All rights reserved.