Rodzina
Zdrowie
Ekologia
Edukacja
Wypoczynek
"Litera prawa ma to do siebie, że bywa albo nie bywa zgodna z poczuciem sprawiedliwości. Niech trybunały czynią swą powinność, ale przy tej okazji po raz kolejny "życzliwi publicyści" próbują szczuć na działkowców resztę społeczeństwa".
Dała temu przykład w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej" Agata Nowakowska, która postuluje, aby dać szansę gospodarowania własną ziemią samorządom, tak aby w miastach powstały parki, lokale komunalne, tańsze publiczne żłobki i przedszkola. A w ogóle to trzeba zabrać ziemię wartą miliardy, którą można wykorzystać dla dobra wszystkich, nie tylko działkowców i ich rodzin.
Gdybym nie znał autorki, uznałbym, że to wczesny Lenin albo późny Hugo Chavez. Autorka wzywa do nacjonalizacji (komunalizacji), czyli odebrania użytkowanych skrawków ziemi aktualnym gospodarzom. Spróbujmy uściślić, o co chodzi. W całej Polsce jest 966 tysięcy działek, z których korzystają przynajmniej 2 miliony osób, z czego połowa to emeryci. Rozumiem, że autorka uznała, że skoro nie ma już PRL-u, a na straganach można kupić pomidory i truskawki, to tak po prostu można tych ludzi pozbawić często jedynej przyjemności, jaką mają w życiu.
Radzę, aby żarliwa autorka przypomniała sobie, że pierwsze ogrody działkowe powstały w Polsce w 1897 roku, czyli troszkę przed PRL-em. Nie tylko zresztą w Polsce. W wielkich miastach europejskich jest wiele zielonych enklaw, często pełnych prawdziwych bud i żelastwa. Nikomu to nie przeszkadza, a miasta się rozwijają. Zapraszam do Strasburga, gdzie w bezpośrednim otoczeniu Parlamentu Europejskiego można zobaczyć działkową klasykę, w dodatku, o czym autorka zapomniała, z klatkami na gołębie, które wiadomo co ohydnego robią w czasie lotu…
PS Ani ja, ani nikt w rodzinie nie jest działkowcem. Trudno więc mnie posądzać o działalność lobbystyczną ;-)".
Copyright © 2024 Polski Związek Działkowców All rights reserved.