Rodzina
Zdrowie
Ekologia
Edukacja
Wypoczynek

Wydarzenia

Ten sam temat, te same problemy, a jednak dwa skrajne spojrzenia. PZD oczami redakcyjnych kolegów z „Gazety Wyborczej” - 12.04.2012

W ostatnich dniach na łamach trójmiejskiego wydania „Gazety Wyborczej” ukazał się cykl artykułów poświęconych tematyce działkowej. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że dziennikarze, którzy zobowiązani są do rzetelnego i obiektywnego przekazywania informacji, minęli się kilkakrotnie z prawdą. Zaskakująca jest też polemika, jaka  na łamach gazety prowadzona jest między redakcyjnymi kolegami.

Zacznijmy jednak od początku. 14 marca „Gazeta Wyborcza” opublikowała artykuł „ Piękna Ergo Arena, a w okolicy straszny brud i meliny”. Jego  autorka Aleksandra Kozłowska określa tak od lat zapuszczone, zaniedbane tereny znajdujące się przy ulicy Orłowskiej w Gdańsku. Bulwersuje się przy tym, że miejsce to upodobali sobie okoliczni bezdomni oraz uczniowie pobliskiej szkoły, którzy mają siedzibę do imprezowania i hałasowania. Ile w tym prawdy, ile przejaskrawienia, trudno ocenić. Kłamstwem jest jednak przypisywanie przez autorkę niechlubnych, szpecących miasto terenów Polskiemu Związkowi Działkowców. Przywołane i zilustrowane zdjęciami grunty nie należą i nigdy nie były w posiadaniu PZD. Tereny o których mowa są własnością gminy Gdańsk. W latach osiemdziesiątych  zostały bezprawnie zagospodarowane i przekształcone w działki ogrodnicze. Stopniowo uległy dewastacji, co  w konsekwencji skłoniło użytkowników do opuszczenia terenu. Powierzchowne i nieprawdziwe analizy autorki, zmierzające do postawienia działkowców w jak najgorszym świetle, Związek uznaje za niedopuszczalne. O takim stanowisku  naszej organizacji Prezes ROD "Oaza" Tadeusz Morawieci poinformował redakcję „Gazety Wyborczej” 15 marca. Zwrócił się również z prośbą o sprostowanie i publiczne odwołanie zdania: „Działki przy ul. Orłowskiej nie należą do ROD „Oaza” zarządzanego przez Polski Związek Działkowców”.

Do 23 marca Związek nie otrzymał żadnej odpowiedzi od redakcji gazety, a oliwy do ognia dodał opublikowany w tym dniu kolejny, kłamliwy artykuł Aleksandry Kozłowskiej. W tekście zatytułowanym „Wyrzućmy ogródki działkowe na obrzeża Gdańska” autorka po raz kolejny podała te same, niesprawdzone informacje. Ponownie szpecące miasto tereny przy ul. Orłowskiej w Gdańsku przypisała Polskiemu Związkowi Działkowców, określając je przy tym w niewybrednych słowach: „Wśród zdziczałych chaszczy dogorywają resztki domków służące za przytulisko dla bezdomnych, pijaków, wagarowiczów z pobliskiej szkoły i podpalaczy”. Te „obrazy nędzy rozpaczy” nie są jednak własnością Związku.

Owszem, nawet w ramach ROD  przynależnych do PZD, są działki zagospodarowane lepiej lub gorzej. Związek nigdy temu nie zaprzeczał i nie ukrywał tego. Warto jednak, by osoby krytykujące nas, także potrafiły rzetelnie to przyznać– dostrzegając nie tylko to, co wymaga zmian, ale także to, czym możemy się pochwalić. Pozytywnych przykładów naprawdę nie trzeba szukać daleko. W swoim posiadaniu mamy wiele pięknych działek, które ubogacają miasto i stanowią wizytówkę ogrodnictwa działkowego w Polsce. Sprawę zaniedbanych terenów Związek ciągle stara się uregulować. Na źródło problemu, zwłaszcza dziennikarz, powinien patrzeć szerzej. Powierzchowne wyciąganie wniosków, bez jakiejkolwiek analizy, nie ma nic wspólnego z tym zawodem. Bowiem warto wiedzieć, że część działkowców to osoby starsze, schorowane i niezamożne. To dla nich właśnie działka jest jedynym miejscem, w którym mogą oderwać się od codzienności. Osób tych nie stać zazwyczaj na zakupienie nowej czy wyremontowanie starej altany. Stawiamy więc otwarte pytanie - czy jest to wystarczający argument, by pozbawić takich działkowców ogrodów z którymi są tak bardzo związani, które wielokrotnie przejęli po swoich ojcach i dziadkach? Czy Związek powinien być tak bezwzględny w swoich działaniach?

Inny nietrafiony argument autorki to,  porównywanie rodzinnych ogrodów działkowych do „reliktów komunizmu”. Tymczasem warto sięgnąć do historii, by przypomnieć sobie, że ruch działkowy w Polsce ma ponad 120-letnią tradycję. Idea ogrodnictwa działkowego w Polsce jest zdecydowanie starsza niż PRL. Inna, niemniej powierzchowna teza autorki artykułu, dotyczy sprzeciwu jaki  miałby stawiać Związek przy oddawania swoich terenów pod miejskie inwestycje. Tymczasem PZD może mnożyć przykłady,  kiedy to zgodził się przenieść ogrody na obrzeża miast. Stawialiśmy sprzeciw tylko wtedy, kiedy istniało prawdopodobieństwo, że  prawa działkowców zostaną podważone. Zgodnie z Ustawą o ROD działkowcom z likwidowanych ogrodów przysługuje prawo do odszkodowania za ich osobisty majątek podlegający likwidacji oraz prawo do objęcia terenu zamiennego. Ten mechanizm zastosowany został przy pozyskiwaniu gruntu pod budowę PGE Areny w Gdańsku. Podobnie jest z częściowo likwidowanymi ogrodami pod  budowę „Trasy Słowackiego” oraz „Trasy Sucharskiego”. Aby jednak móc odtworzyć ogród działkowy, w miejscowym planie zagospodarowania musi zostać uwzględniony teren zastępczy dla likwidowanego ROD. Wiąże się to także z koniecznością poniesienia konkretnych kosztów, na co nie zawsze jest miejsce w budżetach miasta. Związek nie może bezprawnie oddawać swoich gruntów, gdyż jest reprezentantem milionowej społeczności.

Płytkie tezy  zamieszczone  w artykule „Wyrzućmy ogródki działkowe na obrzeża Gdańska” , mające na celu postawienia działkowców w złym świetle,  są niedopuczalne. O sprostowanie podanych informacji Prezes OZ w Gdańsku Czesław Smoczyński zwrócił się  do „Gazety Wyborczej” w dniu 23 marca. Niestety, odpowiedzi nie otrzymał. Mimo tego, że dzień później (24 marca) Anna Dobrowolska z biura prasowego gdańskiego Urzędu Miasta potwierdziła „Gazecie Wyborczej, że „Teren między ul.Orłowską, a Bursztynową jest własnością miasta i aktualnie jest przygotowywany do przetargu. Zgodnie z miejscowym planem zagospodarowania teren ten przeznaczony jest pod funkcje usługowe” .

26 marca w imieniu Redaktora Naczelnego „Gazety Wyborczej” do kłamliwych informacji zamieszczonych w pierwszym artykule Aleksandry Kozłowskiej (z 14 marca) ustosunkowali się radcy prawni. W przesłanym do Zarządu OZ w Gdańsku piśmie odmówili  sprostowania artykułu i w żaden sposób nie ustosunkowali się do nierzetelnej informacji dziennikarki, która niechlubne tereny leżące przy ulicy Orłowskiej w Gdańsku przypisała PZD. Taka postawa jest potwierdzeniem tylko tego, że  prasa, która powinna przekazywać informacje zgodne z prawdą, nie tylko tego nie robi, ale obojętna zostaje wobec niewygodnych dla niej zarzutów.

         Przy takim stanowisku „Gazety Wyborczej” Polski Związek Działkowców z zaskoczeniem odebrał głos Macieja Sandeckiego, redakcyjnego kolegi Aleksandry Kozłowskiej, który w artykule „Nie likwidujmy ogrodów działkowych” odważył się wejść w polemikę ze swoją koleżanką. W rezultacie okazało się, że jest możliwe, by tą samą sprawę, to samo zagadnienie przedstawić obiektywnie, dogłębnie, wieloaspektowo i w zupełnie innym świetle. Sandecki napisał: „Moja koleżanka najwyraźniej nie dostrzega, jaką nieocenioną wartość niosą ze sobą rodzinne ogródki działkowe. Każdy z nas był pewnie kiedyś na takiej działce. To miejsce towarzyskich spotkań, gdzie można rozpalić grilla, ognisko, to miejsce, gdzie dziadkowie z pasją pokazują swoim wnukom rośliny i ptaki. Bo dla emerytów i rencistów, którzy na ogół są działkowcami, ten mały skrawek ziemi to często całe życie. Spędzają tam czas od wczesnej wiosny do późnej jesieni, cieszą się z każdej wyhodowanej roślinki, chwalą dorodnymi owocami (…). Nie wierzę także, że w miejsce ogródków powstaną parki. Znając obecne realia, staną tam pewnie luksusowe osiedla, gdzie mieszkania wykupią najzamożniejsi, na wynajem dla letników”.
Swój obiektywizm i rzetelność dziennikarską Sandecki potwierdził także w artykule „Ogród w centrum miasta to oaza zieleni”, w którym dopuścił do głosu PZD. Takiej szansy nie dała nam pani Kozłowska, tłumacząc, że nie udało jej się skontaktować z zarządem ROD „Oaza”.
Przez dopuszczenie Związku do głosu, wprowadzona w błąd opinia publiczna mogła dowiedzieć się, że zaniedbane tereny przy ul. przy ul. Orłowskiej w Gdańsku nie należą do PZD. Prezes OZ w Gdańsku Czesław Smoczyński miał także okazję, by rzetelnie, dogłębnie przedstawić sytuację ogrodów i Związku  oraz potwierdzić, że cały czas pracujemy nad tym, by wszystkie ogrody były pięknymi wizytówkami miast, służąc tym samym milionowej społeczności działkowców oraz całemu społeczeństwu. Tylko dzięki rzetelnemu dziennikarstwu, pokazującemu dwie strony zjawiska, do społeczeństwa mogą dotrzeć prawdziwe informacje,a nie powierzchowne, pozbawione głębszej analizy opinie. Temat ogrodów działkowych w miastach jest ważny i wart poruszenia, ale powinien być przedstawiany zgodnie z faktami, odpowiednią starannością dziennikarską  i świadomością wieloaspektowości zagadnienia.

Magda Zaliwska

KR PZD

Powrót

Copyright © 2024 Polski Związek Działkowców All rights reserved.