




Rodzina
Zdrowie
Ekologia
Edukacja
Wypoczynek

To co zastaliśmy po ulewie, to rozpacz! Cala nasza praca, ogródki, w które wkładaliśmy serce, została zatopiona. Płakać się chce... - mówią rozżaleni działkowcy z ogródków „Promyk" w Zamościu.
Dodaje, że miastu, do którego dużo wcześniej zgłaszali problem, nie spieszyło się z interwencją, a ich zdaniem, można było zapobiec zatopieniom do których doszło po czwartkowych (18.05) obfitych opadach deszczu.
- Pod wodą znalazła się połowa spośród 80 działek. Najbardziej boli to, że wcześniej, widząc problem, zgłaszaliśmy sprawę do miasta - mówi Henryk Jaśkowski, prezes ogródków działkowych „Promyk".
I przytacza pismo z 10 maja, które trafiło do zamojskiego ratusza. Działkowcy prosili o interwencję w sprawie „blokady" w sąsiadującym z działkami rowem, którego właścicielem jest miasto.
- Zauważyliśmy, że sąsiad, właściciel obiektu gastronomicznego, zagrodził rów czymś w rodzaju zapory. A to oznaczało, że przy opadach deszczu woda z ogródków może nie mieć ujścia - tłumaczy prezes Jaśkowski.
W piątek (19.05) na ogródkach zebrali się zrozpaczeni działkowcy. Dzwonili z interwencją, gdzie tylko się dało, także do TZ. W mieście już nikt nie pracował. Na pomoc wezwali policję. Miasto zareagowało w poniedziałek, 22 maja, z samego rana.
- Nasi pracownicy razem ze Strażą Miejską byli na miejscu. Potwierdzili, że w rowie znajduje się nielegalna budowla w formie kładki. Właściciel zobowiązał się, że rozbierze ją do końca tygodnia - informuje Jarosław Miechowiecki, dyrektor wydziału gospodarki komunalnej i ochrony środowiska.
Dodaje, że czwartkowe opady byty tak duże, że w Łabuńce poziom wody podniósł się blisko o metr.
źródło: TYGODNIK ZAMOJSKI
Copyright © 2023 Polski Związek Działkowców All rights reserved.