Rodzina
Zdrowie
Ekologia
Edukacja
Wypoczynek

Przegląd mediów

Działki do zaorania - 17.08.2022

Władze Bielska-Białej zamierzają zlikwidować Rodzinne Ogrody Działkowe Wapieniczanka. Wypowiedź zastępcy prezydenta Bielska-Białej Przemysława Kamińskiego nie pozostawia złudzeń. Działkowcy mają nadzieję, że ich ogródków nikt nie ruszy.

W stanie swoistego prawnego zawieszenia tamtejsze ROD funkcjonują od wielu lat. Działkowcy mają jednak świadomość, że tym razem może być ciężko, bo pod koniec czerwca Rada Miejska przyjęła nowe studium uwarunkowań i kierunków rozwoju przestrzennego dla Bielska-Białej. Grunt, na którym funkcjonują ROD Wapieniczanka. figurował od lat w tym dokumencie jako tereny przemysłowe.

Działkowcy od zawsze domagali się. aby to zmienić i przekwalifikować ten teren na tak zwaną zieleń działkową. Po to. by w papierach był porządek i status prawy działek odpowiadał stanowi faktycznemu. Mieli nadzieję, że dojdzie do tego właśnie teraz, gdy gmina wzięła się kilka lat temu za przygotowywanie projektu nowego studium (taki dokument sporządza się nie częściej niż raz na jakieś 10 lat).

- Słaliśmy do prezydenta pisma wnioskując o zmianę statusu prawnego terenu ogrodów działkowych. Monitowaliśmy w tej sprawie, protestowaliśmy. Nic. Nikt z władz nie chciał nawet na ten temat rozmawiać - mówi Stanisław Szybiak prezes ROD Wapieniczanka.

Komuś się ta ziemia podoba

Gdy pod koniec czerwca doszło w Radzie Miejskiej do głosowania nad przyjęciem nowego studium, w jego projekcie ponownie znalazł się zapis o przemysłowym przeznaczeniu terenu działek i w takiej formie dokument został przez radnych – niejednogłośnie przyjęty.

Nie obyło się przy tym bez krótkiej wymiany zdań na ten temat. Radny Konrad Łoś zasugerował żeby byłoby wskazane, aby spełnić w końcu postulat działkowców i przekwalifikować grunt na zieleń działkową, o co ci od lat postulują. Ostro zaprotestował wiceprezydent miasta, który stwierdził. że taki dokument jak studium uwarunkowań i kierunków rozwoju przestrzennego nie ma przedstawiać stanu obecnego, lecz to w jaki sposób dany teren powinien być wykorzystany w przyszłości. Nie pozostawił złudzeń co do zamierzeń miasta względem gruntów zajmowanych obecnie przez działkowców.

Zasugerował przy tym, że ogródki działkowe nie powinny być usytuowane tuż przy drodze ekspresowej S-52. Na dodatek w otoczeniu fabryk i zakładów przemysłowych. Zapewnił, iż można znaleźć dla nich inne miejsce, a obecna lokalizacja nie jest pożądana dla dalszego rozwoju miasta. Jednym zdaniem: stary-nowy zapis określający status tego terenu nie znalazł się w nowym studium przypadkowo.

To, że od północy ogród faktycznie prawie graniczy z drogą ekspresową, nikomu jednak z działkowców nie przeszkadza. Drzewa i wysoka zieleń sprawiają, że bliskość ruchliwej szosy nie jest odczuwalna.

- Jeśli komuś to przeszkadza, to tym, których ogrody położone są w bezpośrednim sąsiedztwie drogi. Dalej oddziaływanie drogi nie jest odczuwalne - dodaje prezes Szybiak.

Cały ogród podzielony jest na sto kilka działek i rozciąga się na przestrzeni kilkuset metrów z północy na południe. Większość działek położonych jest z dala od szosy.

Także obecność zakładów przemysłowych w bezpośrednim sąsiedztwie ogrodów nikomu nie przeszkadza.

- Po prostu komuś podoba się ta ziemia i chce ją nam odebrać. Przyjdzie jakiś deweloper i powstanie tu osiedle mieszkaniowe - spekuluje jeden z działkowców.

Kolejny, starszy mężczyzna gospodarujący na działce już od 40 lat o tym co wydarzyło się na sesji coś słyszał, lecz szczegółów nie zna. Wie jednak, że to nie pierwsze zakusy na ten teren. - Raz chciano nawet przez środek ogródków poprowadzić drogę. Na szczęście dla działkowców nic z tego wtedy nie wyszło. Może i teraz tak się to skończy - przyznaje.

Co prawda taki zapis w studium wyklucza przeznaczenie w przyszłości tego obszaru pod zabudowę mieszkaniową - jak sugerował mężczyzna - lecz fabryka czy centrum logistycznie przy drodze ekspresowej będzie mogło tam powstać. Tym bardziej, iż cały ten rejon miasta staje się powoli jedną wielką strefą przemysłową.

Inni działkowcy przyczyn obecnej decyzji bielskiego samorządu upatrują w planach budowy w odległości niespełna kilometra od ich ogrodów spalarni odpadów. Sugerują, że obecność zieleni działkowej - w dokumentach planistycznych - mogłaby zablokować powstanie takiej instalacji.

W miejscu, gdzie ma powstać spalarnia, przez wiele lat działała węglowa ciepłownia i jej obecność nie kolidowała z działkami. Funkcjonują one w tym miejscu od kilku dekad. Z ustaleniem dokładnej daty mają problem nawet najstarsi działkowcy. Na pewno było to ponad 50 lat temu, a może nawet bliżej 60.

- Na pewno jednak powstały w latach 60. - mówi działkowiec z 50-letnim stażem.

Otrzymał - wtedy jeszcze pracowniczą - działkę, gdy miał 25 lat i do tej pory na niej gospodaruje. - Wcześniej na tym miejscu były pola, po których biegały zające i sarny - wspomina.

Młodzi też

Ogródki działkowe utworzyła ówczesna fabryka kos z Wapienicy z myślą o swoich pracownikach. Gdy na początku lat 70. ubiegłego wieku zakład został włączony w struktury powstałej w Bielsku-Białej Fabryki Samochodów Małolitrażowych, działki otrzymywali także jej pracownicy. Stąd wiele osób tam gospodarujących pochodzi z terenu całego miasta.

- Wie pan. że w tym czasie bywał tu nawet dyrektor Dziopak (Ryszard Dziopak. twórca i wieloletni dyrektor bielskiego FSM. poseł na sejm PRL - przyp. red.). Tu. w Domu Działkowca, spotykał się z przedstawicielami włoskiego Fiata przed uruchomieniem w Bielsku-Białej produkcji malucha - wspomina jeden z działkowiczów. - Nie tylko Dziopak tu bywał. Z uczniami przychodziła tu często Grażyna Staniszewska (późniejsza działaczka podziemia niepodległościowego, senator, posłanka na sejm i do parlamentu europejskiego - przyp. red.), gdy jeszcze uczyła w szkole w Wapienicy - mówi działkowiec z 40-letnim stażem.

Na terenie grodów przez wiele lat funkcjonowały plac zabaw oraz boisko do siatkówki. W domu działkowca urządzano wesela i inne imprezy rodzinne. Teraz jest spokojniej. Plac zabaw zlikwidowano przed laty z uwagi na uwarunkowania prawne (urządzenia zabawowe nie posiadały atestów). Taki sam los spotkał boisko. Dom Działkowca nadal stoi, lecz wygląda raczej na mało użytkowany.

Co prawda większość osób jakie tam spotkamy, to raczej ludzie wiekowi, lecz - zapewniają nas nasi rozmówcy - młodzi też chcą być działkowcami. Starsza kobieta od prawie 30 lat uprawiająca swój ogród przyznaje, że na działce spędza każdą wolną chwilę. Mieszka w pobliskich blokach, lecz woli być tutaj niż na hałaśliwym osiedlu. To taki jej mały raj na ziemi.

- Syn cały czas przypomina, abym przypadkiem nie pozbywała się ogrodu. Jak wróci z zagranicy chce przejąć moją działkę. Bardzo mu się podoba - przyznaje. - Właściwie wolnych działek nie ma. Przechodzą z pokolenia na pokolenie. Jeśli coś się zwolni, to sprzedaje się na pniu. Zwłaszcza po pandemii, gdy mieszkańcy bloków chcą jakiś kawałek ziemi, żeby uciec z miasta - mówi prezes Szybiak wyjaśniając, że nie chodzi o faktyczną sprzedaż ziemi, bo działkowcy nie są właścicielami gruntu, a jedynie jego dzierżawcami.

Sprzedać można jedynie to co znajduje się na działce: drzewa, altany ogrodowe. Po prostu chodzi o odkupienie od poprzednika istniejącej na działce infrastruktury oraz roślinności. Przy czym -sugerują zgodnie działkowcy - widać różnice między tymi starymi a młodymi stażem. Pierwsi w swoich ogrodach tradycyjnie uprawiają warzywa, jarzyny i owoce. Nic bowiem tak dobrze nie smakuje. jak własnoręcznie wyhodowane płody ziemi - twierdzą jednym chórem.

- Pamiętam, że za starych czasów każdy musiał obowiązkowo część działki przeznaczyć pod takie uprawy - wspomina działkowiec z 50-letnim stażem. Ten kawałek ziemi miał pomóc mu w tamtych trudnych czasach się wyżywić.

Młodzi traktują działki bardziej rekreacyjnie. Nie ma u nich grządek z warzywami, lecz równo przycięte trawniki, drzewa i krzewy. Na niektórych widać też ogrodowe, rozkładane baseny czy urządzenia rekreacyjne dla dzieci.

Prezydent miasta w jednej z wypowiedzi przyznał, że perspektywiczne przeznaczenie ROD na inne funkcje nie oznacza zamiaru natychmiastowej likwidacji ogrodów działkowych ani automatycznego podejmowania jakichkolwiek działań zmierzających w takim kierunku. Najlepszym na to dowodem jest fakt. iż działkowcy użytkują ROD Wapieniczanka mimo przeznaczenia dla innej funkcji od co najmniej 47 lat. Co jednak będzie za kilka czy kilkanaście lat? To wielki znak zapytania i powód do niepokoju. Tak przynajmniej odbierają wypowiedzi miejskich włodarzy sami działkowcy.

 

MARCIN PŁUŻEK

Źródło: Kronika Beskidzka

 

Powrót

Copyright © 2024 Polski Związek Działkowców All rights reserved.