Rodzina
Zdrowie
Ekologia
Edukacja
Wypoczynek

Szukaj

Zasady wjazdu na teren ROD, czyli zakaz nadgryziony zębem czasu - 29.07.2022

Ogrody działkowe zazwyczaj kojarzą się z ciszą spokojem, kawałkiem zielonej enklawy wyciętej z głośnej, śmierdzącej spalinami, zabetonowanej miejskiej dżungli. Jednak nie wszędzie tak jest. Wszystko za sprawą samochodów wjeżdżających na teren ROD.

W poniedziałkowy poranek 18.07. naszą redakcję odwiedziła starsza pani, która od lat walczy ze „zmotoryzowanymi działkowcami”. - Jeżdżą samochodami i burczą motocyklami. Popołudniami auto stoi koło auta. W wielu miejscach nie można przejść. Zamiast na działce znaleźć ciszę i spokój, muszę co chwilę patrzeć na przejeżdżające samochody i wąchać spaliny. Część osób traktuje działki jak drogę publiczną - mówiła Janina Delke, właścicielka działki z kilkudziesięcioletnim stażem, która od lat bezskutecznie walczy o przestrzeganie obowiązującego regulaminu. - Na teren działek można wjechać tylko w dwóch przypadkach. Dowożąc nawóz lub ciężkie materiały budowlane. Po rozładowaniu z działek powinno się wyjechać. Wielu działkowców nie zwraca uwagi na zakaz. Parkują całymi dniami przy swoich ogródkach. Czasami próbuję niektórym uświadomić, że na działki nie można wjeżdżać. Przy bramie grzecznie tłumaczę zasady. Najczęściej jestem wtedy wyzywana. Raz prawie doszło do bicia - mówiła z żalem rozgoryczona J. Delke.

Emerytowana pielęgniarka wydaje się być osamotniona w swojej walce. - Ludzie nie przyjmują do wiadomości zakazów. Mówią, że policji nic do tego. Na wjeździe od lat stoi znak. Często był wyginany lub zrywany. Teraz jest tak zardzewiały, że trudno go odczytać. Wygląda tak, jakby nikomu nie zależało na zakazie. Może gdyby był odnowiony, kierowcy bardziej by się nim przejmowali - mówi J. Delke. Kobieta zastanawia się, dlaczego na działkach przy ul. Miłej zakaz jest przestrzegany, a na Szarych Szeregów już nie. - Tam samochody wjeżdżają sporadycznie. Brama jest zamykana i otwierana tylko w przypadku, gdy ktoś chce dowieźć obornik lub coś ciężkiego. Dlaczego na tamtych działkach pilnuje się regulaminu, a u nas nie? - pyta J. Delke. Emerytka uważa, że nie tylko jej przeszkadza warkot silnika na działkach. - Reszta działkowców nie chce się kłócić i macha na to ręką - mówiła starsza kobieta, która nie zamierza jednak odpuszczać. - Mam zwyczaj, że wychodząc z działek, zamykam bramę wjazdową. Nie raz w moim kierunku poleciało wiele obelżywych słów od kierowców, którzy musieli zatrzymać się przed wjazdem. Byli tacy, którzy przekonywali mnie, że nie mam racji i na działki można wjeżdżać - mówi J. Delke. Kobieta przez 30 lat działała w zarządzie Rodzinnych Ogrodów Działkowych im. Odrodzenie w Bytowie. - Na każdym spotkaniu przypominałam o tym problemie. Jednak pozostawało to bez reakcji. A wystarczyło, żeby prezes ROD z gospodarzem raz w tygodniu przeszli się po działkach i zwrócili uwagę tym, którzy stawiają samochody. Myślę, że przyniosłoby to skutek - przekonywała J. Delke. Namawiała, by ktoś z redakcji odwiedził ogródki, aby na własne oczy przekonać się o skali zjawiska. Padło na mnie.

Było piękne słoneczne przedpołudnie, kiedy podjechałem na parking przy działkach na ul. Szarych Szeregów. Był prawie pusty, więc nie było problemu ze znalezieniem wolnego miejsca. Ustawiłem redakcyjne auto obok trzech innych samochodów. Wchodząc przez otwartą na oścież bramę wjazdową, minąłem mocno nadgryziony zębem czasu, zardzewiały znak zakazu wjazdu. Pod nim ledwie czytelny napis „Nie dotyczy dowozu obornika i mater. budowl.” Niżej strzałeczka z napisem „Parking” skierowana w stronę gruntowego placu przed ogrodzeniem ogródków działkowych. Choć miejsce świeci pustkami, obok przemknął niewielki Nissan z kierowcą i pasażerem „na pokładzie”. Prowadzący go mężczyzna nawet nie zwolnił przed bramą i w tumanach kurzu szybko zniknął, skręcając w jedną z wąskich alejek przecinających ogródki. Udałem się w tym samy kierunku, licząc na rozmowę z kierowcą. Szybko jednak natknąłem się na inne auto zaparkowane przy jednej z działek. Zobaczyłem mężczyznę poprawiającego coś przy wejściu do swojej altany. - To samochód sąsiadów - odpowiedział. Zapytałem o jego opinię na temat zakazu wjazdu samochodami na działki. - Zakaz jest, ale ludzie nic sobie z niego nie robią - powiedział mężczyzna w średnim wieku, patrząc znacząco w stronę zaparkowanego obok auta. Słysząc naszą rozmowę, z sąsiedniej działki wyszła starsza kobieta o kulach. - Mam problemy z chodzeniem i grupę inwalidzką, dlatego czasami podjeżdżamy samochodem pod działkę - tłumaczyła. Przyznała jednak, że nie występowała do zarządu działek o zgodę na wjazd. Z daleka dostrzegłem kolejne cztery samochody zaparkowane wzdłuż ogrodowej alejki. Podszedłem do pierwszej z działek. - Tak. Podjeżdżam samochodem, bo zawsze coś majstruję i przywożę sobie potrzebne materiały. Auta nie odprowadzam, bo jak już przyjechałem, to nie ma znaczenia, kiedy odjadę. Lepiej, żebym chyba nie jeździł tam i z powrotem. Zresztą alejka w tym miejscu jest wystarczająco szeroka, dlatego samochód nikomu nie przeszkadza - przekonywał mężczyzna. Naszej rozmowie z uwagą przysłuchiwał się właściciel, zaparkowanego tuż obok małego Suzuki. Przedstawiłem się, zdradzając cel swojej wizyty. - Działkowcy skarżą się, że część osób wjeżdża na teren ogródków samochodami - zagaduję. - No i mają rację - stwierdził z rozbrajającą szczerością starszy mężczyzna, zbliżając się do mnie z kluczykami w ręku. Gdy upewniłem się, że jeden z pojazdów należy właśnie do niego, w odpowiedzi usłyszałem... - I co z tego? Mam możliwość wjazdu na działkę, dlatego wjeżdżam. Mam zaświadczenie, że jestem inwalidą, dlatego mogę wjechać samochodem tam, gdzie chcę - przekonywał coraz bardziej poirytowany mężczyzna. - Niech pan najpierw zapozna się ze statutem naszej działki, a potem przyjdzie porozmawiać ze mną. Nie wiem, dlaczego pan jak rzep przeczepił się mojego samochodu. My przyjeżdżamy rano i wyjeżdżamy wieczorem. Niech pan się czepia tych, którzy jeżdżą tam i z powrotem. Ja przyjeżdżam, bo nie mogę chodzić. W moim samochodzie jest laska, bez niej nigdzie się nie ruszam. Z pana to typowy rzep. Gdyby przyjechać tu w sobotę po południu to samochodów jest tyle, że przejść nie idzie, a pan się mnie czepia - krzyczał coraz bardziej zdenerwowany.

Na szczęście naszą dysputę przerywa jego żona, z którą po chwili wspólnie odjechali. Zaraz potem podszedł do mnie właściciel małego dostawczaka. - Problem widzą tylko ci, którzy korzystają z rowerów lub chodzą pieszo. Pozostali nie mają z tym kłopotu. To jest na zasadzie takiej zawiści - mówi poirytowany. - Nie muszę nikogo pytać o zgodę na wjazd, bo ogródki działkowe to nie jest państwo w państwie. Ja mam pierwszą grupę inwalidzką i mogę dojechać na działkę. Karta, którą posiadam, obowiązuje u nas i w Niemczech. Kustosz muzeum, gdy zobaczył moją kartę, osobiście otworzył mi drzwi. Specjalnie kupiłem działkę w takim miejscu, gdzie będę mógł stanąć i to robię. Cholernie mnie boli, jak widzę, że wszyscy dookoła też parkują swoje samochody, a często zastawiają miejsce przy mojej działce. Koszę i dbam o to, dlatego nie jest to takie proste jak się panu wydaje - przekonywał kierowca kolejnego pojazdu zaparkowanego na ogródkach działkowych. - Przywiozłem tylko żonę i zaraz odjeżdżam. Wiem, co mówi regulamin, zaraz uciekam na parking - zapewniał kolejny. Co ciekawe, pochwalił obowiązujący zakaz wjeżdżania. - Jak stanie jeden i drugi na wąskiej alejce, ludzie nie mogą nawet dojść do swoich działek, nie mówiąc o przejechaniu wózkiem. W weekendy samochodów jest tyle, że ludzie muszą manewrować. Zwracam wtedy uwagę, aby wszyscy stanęli w rządku, aby ułatwić przejście - wyjaśnia elegancko ubrany starszy pan. Kilkanaście metrów dalej dostrzegam dwa kolejne samochody zaparkowane pośrodku alejki mierzącej niespełna cztery metry szerokości. Zbliżyłem się do pierwszego z pojazdów stojącego tuż obok działki, z której dochodziły skoczne rytmy disco polo. Mężczyzna z żoną i dziećmi krzątali się po swojej parceli. Przedstawiłem się głośno, próbując przekrzyczeć stojące obok altany radio. Zapytałem o powody wjazdu samochodem na działkę. - Przywoziliśmy rzeczy na działkę. Na co dzień staram się stawiać samochód na parkingu, ale uważam, że powinno się pozwolić wjeżdżać na działki. Samochody nie podobają się tylko starym moherom, co mają działki po 30 lat i wszystko porobione. Ja tę działkę kupiłem dwa lata temu. Proszę zobaczyć, jak mam posprzątane. Aby to wszystko zrobić, to muszę tu wjechać. Mam przyczepkę i samochód z hakiem, dlatego mam czysto. A niech pan spojrzy na inne działki - stwierdził z dumą w głosie mężczyzna. Na koniec dodał, abym nie robił zdjęcia jego samochodu. - Nie chciałbym zobaczyć swojego auta w Kurierze - mówi, odchodząc. Wzruszyłem ramionami i ruszyłem w stronę kolejnego auta. Dźwięki muzyki oddaliły się, na powrót stopniowo ustępując miejsca śpiewowi ptaków i szumowi wiatru. Po drodze spotkałem starszą kobietę pochyloną nad jedną ze swoich grządek z marchewką i buraczkami. - Co pani myśli o zakazie wjazdu samochodami na działki? - zagaduję. Kobieta spojrzała się na mnie, a potem na samochody zaparkowane po jednej i drugiej stronie swojej działki. - Zakaz jest słuszny, tylko nikt go nie przestrzega. Zgodnie z regulaminem na działki można wjechać z obornikiem, albo dowieźć coś ciężkiego. W praktyce na alejkach całymi dniami stoją samochody, które blokują przejście. Jak chcę przywieźć nawóz na działkę, to muszę nosić w rękach, albo prosić, aby przestawili samochody - mówi kobieta. Rozmowę przerwał nam mężczyzna „od głośnej muzyki”, który postanowił coś dodać do swojej wypowiedzi. - Już po tym, jak kupiłem swoją działkę, na początku ogródków wyznaczono nowe miejsce do parkowania. Nie będę mówił, kto tam ma działki i kto to zrobił pod siebie. Oni mogą sobie parkować 20 m od swojej działki, a ja mam chodzić? Moim zdaniem to szukanie igły w całym sianie - stwierdza mężczyzna. Kolejny rozmówca bez ogródek przyznał, że parkuje koło swojej działki. - Robię remont i wieczorami stawiam auto przy działce. Jak przeszkadza, to odstawię. Nie ma problemu. Nie wiem, czy zakaz jest dobrym pomysłem. Ale jak tak, to trzeba go egzekwować od wszystkich - próbował przekonywać mężczyzna. Kiedy mówił, kątem oka zobaczyłem, jak obok nas w alejce przejechało jedno auto. Jego właściciel, widząc, że ktoś chodzi po działkach i robi zdjęcia samochodom, postanowił zaparkować na placu przy ulicy. W jego ślad poszło kilka osób pośpieszne wyjeżdżając z terenu ogródków. Tyle mojej wizyty trwającej może godzinę. Starczyło, by stwierdzić, że J. Delke nie przesadza. Bogaty w wrażenia wróciłem do redakcji.

Tymczasem mniej kłopotów z parkującymi autami mają działkowcy przy ul. Miłej. Tam główna brama wjazdowa na co dzień jest zamknięta. Jak się jednak okazuje, z problemem borykają się też gdzie indziej. Sprawę poruszał Polski Związek Działkowców. Na stronie internetowej zamieścił jasną interpretację przepisów, które obowiązują na terenie ogródków rodzinnych w całej Polsce. - „...ogólnie obowiązującą w Polskim Związku Działkowców zasadą jest zakaz wjazdu pojazdów mechanicznych na teren ogrodu. Wynika on wprost z § 68 pkt 6 Regulaminu ROD. Niejako połączona z nim jest zasada zawarta w punkcie 7, która zabrania parkowania pojazdów na terenie ROD, poza wyznaczonymi w tym celu miejscami. Nie ma więc potrzeby podejmowania co roku przez walne zebrania uchwał w sprawie ustanowienia takich zakazów” - czytamy w analizie prawnej.

Regulamin ROD przewiduje odstępstwa od zakazu wjazdu pojazdów mechanicznych. - „Pierwszy wynika z § 69, czyli możliwość wjazdu na teren ogrodu pojazdów, które dowożą do działki nawozy, materiały budowlane itp. Zasady wjazdu pojazdów w takich przypadkach powinien określić zarząd ROD, uwzględniając istniejącą w ogrodzie infrastrukturę drogową i jej stan. Może więc określić w szczególności trasy dojazdu, maksymalną masę pojazdu wraz z ładunkiem itp. - czytamy na stronie PZD. Drugi wyjątek dotyczy osób niepełnosprawnych. § 70 Regulaminu ROD stanowi, że prawo wjazdu na teren ROD ma osoba niepełnosprawna ruchowo posiadająca odpowiednie orzeczenie. Jednak zgodnie z § 70 ust. 2, może parkować pojazd na swojej działce tylko jeżeli wyposaży ją w odpowiednie do tego miejsce. - „Dlatego też, jeżeli osoba niepełnosprawna ruchowo, która będzie dojeżdżać pojazdem mechanicznym do swojej działki, z powodu nieposiadania na niej odpowiedniego miejsca parkingowego, będzie parkować pojazd na terenie alejki lub w innym niedozwolonym miejscu, dopuści się naruszenia obowiązujących przepisów” - czytamy na stronie PZD.

Jednocześnie regulamin ROD daje uprawnienia walnemu zebraniu do zmiany obowiązujących zasad dotyczących wjazdu pojazdów na teren działek. W drodze uchwały może zgodzić się nie tylko na wjazd, ale i parkowane pojazdów na terenie ROD. - Należy jednak pamiętać o tym, że niezbędne byłoby w takiej uchwale wyznaczenie ogólnych zasad, które będą regulować kwestie wjazdu i parkowania pojazdów mechanicznych na terenie ROD. Walne zebranie może więc wyznaczyć zakres i sposób poruszania się pojazdów po ogrodzie - dni i godziny swobodnego wjazdu, trasę, prędkość, a w przypadku chęci parkowania pojazdu na terenie ROD - konieczność wyposażenia działki w odpowiednie miejsce postojowe itp. - czytamy na stronie PZD. Trzeba jednak pamiętać o konsekwencjach tej decyzji. M.in. pozbawienia możliwości spokojnego wypoczynku, zagrożenia dla pieszych i dzieci bawiących się na alejkach, a także znaczącego wzrostu kosztów remontu nawierzchni dróg dojazdowych do działek.

Przedstawiciele zarządu bytowskich Rodzinnych Ogródków Rodzinnych Odrodzenie wykluczają możliwość zniesienia zakazu wjazdu samochodami na działki. - Na najbliższym spotkaniu zarządu zajmiemy się sprawą. Nikt nie chce być żandarmem, ale na działkach przy ul. Szarych Szeregów problem zaczyna nabrzmiewać. W weekendy i cieplejsze dni czasami brakuje miejsca na parkingu przed wjazdem na działki, dlatego uregulujemy sprawę dodatkowego miejsca do parkowania koło placu zabaw. Aby zapewnić bezpieczeństwo bawiącym się tam dzieciom, postawimy ogrodzenie. Zastanowimy się też, jak doprowadzić do przestrzegania regulaminu zabraniającego parkowania w alejkach - zapowiada Aleksander Pradella, członek zarządu ROD.

 

Żródło: kurierbytowski.com.pl

Powrót

Copyright © 2024 Polski Związek Działkowców All rights reserved.