Rodzina
Zdrowie
Ekologia
Edukacja
Wypoczynek
Okolice ul. Błotnej, Okrzei czy Powstańców Śląskich spowija dym z okolicznych ogródków działkowych - napisał do naszej redakcji w Gorzowie mieszkaniec Piasków. Poszliśmy tym tropem, żebym rozwiązać palącą kwestię: palą czy nie palą?
Jest piątek, 7-55, ul. Okulickiego (końcówka, po przecięciu Szarych Szeregów). Po prawej blok, po lewej działki (Przemysłówki i Stilonu), a chodnikiem pani Kasia idzie. - Nie palą - mówi. Mieszka w tym bloku, działkę też tu ma. -1 nie widzę, żeby po sąsiedzku palili - dodaje. Pan Kamil w okularach śmiga do roboty. - Nie palą! - rzuca.
- Nie palą - to już mówi dwóch panów i pani z firmy drukarskiej przy ul. Błotnej. A jeśli wierzyć w relację „mieszkańca Piasków, zatroskanego obywatela, ale również męża i ojca" (w jednej osobie), to tu akurat powinni palić jak diabli.
„Od dwóch tygodni co kilka dni późnym popołudniem i wieczorem okolice ul. Błotnej, Okrzei czy Powstańców Śląskich spowija dym, który pochodzi z okolicznych ogródków działkowych m.in. z ul. Żwirowej i ul. Błotnej. Szczególnie z ul. Żwirowej, na której znajdujące się ogródki działkowe graniczą z ulicą Błotną, dym rozprzestrzenia się bardzo mocno. Wlatuje na posesje i do samego domu przez otwarte okna, narażając nasze życie i zdrowie. Dzieci i dorośli wdychają te opary, nie mówiąc o unoszącym się smrodzie, który pokrywa nasze ubrania i meble" - napisał mieszkaniec Piasków do redakcji (cytowaliśmy go już na naszych łamach). Na dowód wysłał fotki (zobacz: gazetalubuska.pl), na których czarno na białym widać, że bywa siwo. Ale w piątek przed 9.00 dymu tu nie ma - siwego, ani innego. - Ludzie kompostują, a ja zielone odpady przynoszę tutaj - Agnieszka Pabisiak wskazuje na pojemnik bio.
- Nie wolno wrzucać wszystkich do jednego worka - klaruje pan Wiktor. Nie o śmieciach, tylko o działkowcach. - Zdarza się taki, co to coś na działce spali, ale coraz rzadziej - dodaje. On z panią Walerią, żoną znaczy, już od dawna nie palą. Na działeczce przy Okulickiego wszystko mają poukładane jak w pudełeczku: pomidory na pnączach pod „namiotem" z folii i okien, trawka przystrzyżona, gdzie warzywa, tam warzywa, gdzie kwiaty, tam kwiaty. A gdzie odpady, tam odpady: na płocie wisi worek na plastiki (jak się zapełni, pan Wiktor wynosi gdzie trzeba), obok jest kompostownik (zawartość co dwa lata użyźnia ogród).
Dla porządku przypomnijmy: przepisy zabraniają spalania na działkach czegokolwiek. Piotr Wilms, prezes Polskiego Związku Działkowców w Gorzowie, pamięta, jak 10-15 lat temu nad działkami przy Kasprzaka czy Śląskiej siwy dym robił za gęstą mgłę. - Teraz sporadycznie starsi zapalą, bo jak 30 lat palili, to „jak mają przestać" - mówi. Zapewnia, że związek działkowców przy każdej okazji ich edukuje.
Szczególnie oporni mogą liczyć na „wsparcie" strażników miejskich. - Od początku października kontrolowaliśmy już ogródki na Piaskach, Górczynie i Zawarciu. Zdarzyły się pojedyncze przypadki spalania liści. Były pouczenia - mówi komendant Andrzej Jasiński. I życzliwie przypomina, że można za to dostać 500 zł mandatu, a w sądzie to i 5 tys. zł grzywny.
Generalnie jednak lepiej pamiętać, że palenie szkodzi okolicznym mieszkańcom, innym działkowcom i samym sprawcom. O tym mówi i komendant, i szef działkowców. A reporter się pod tym podpisuje nie tylko dlatego, że siwego dymu w piątek nie widział. I nie tylko dlatego, że od pani Walerii i pana Wiktora dostał dwa pomidory i garść pachnącego kopru.
źródło: Gazeta Lubuska
Copyright © 2024 Polski Związek Działkowców All rights reserved.