Rodzina
Zdrowie
Ekologia
Edukacja
Wypoczynek

Szukaj

Prezydium OZ w Szczecinie w sprawie Magazynu Śledczego Anity Gargas - 27.12.2016

„Magazyn Śledczy" A. Gargas, emitowany 23.ll.br., szuka potwierdzenia na patologię w PZD. Dziennikarz sięgnął do informatorów z ROD „Bursztyn" w Międzyzdrojach, którzy jednocześnie są aktywnymi członkami „Stowarzyszenia Bursztynek". Ludzie ci nie są entuzjastami PZD. Dziwne, dlaczego nadal są członkami PZD? Dzisiaj mają wolną drogę względem przynależności ale nie korzystają z tego. Wygodniej jest być w organizacji i robić krecią robotę. Są to ludzie nieobiektywni w wypowiedziach i z góry nastawieni negatywnie na każdą dobrą zmianę w ogrodzie z inicjatywy PZD. Oni uznają jedno - swój własny interes.

Atrakcyjna lokalizacja ogrodu, rodzi różne pokusy, stąd też pani Katarzyna N., doprowadziła w 2007 roku do odwołania z funkcji prezesa i wiceprezesa zarządu oraz do powołania na funkcję wiceprezesa pana B., którego wcześniej próbował odwołać z zarządu prezes.

Prezes również naraził się tym, iż spowodował zgłoszenie do nadzoru budowlanego w Kamieniu Pomorskim 33 altany z przekroczoną powierzchnią zabudowy. Tym samym „utracił zaufanie" zainteresowanych członków zarządu.

Dalsze zmiany prowadziły do tego, by z komisji rewizyjnej ogrodu przeciągnąć do zarządu panią Lucynę M., która nie wiadomo z jakich względów, staje się prezesem zarządu ROD, a pani Katarzyna N. z prezesa sekretarzem. Można więc działać w swoim gronie. Przeprowadzane kontrole przez zespół z Krajowej Rady oraz kontrole z okręgu potwierdzają, iż sprawy nie idą w dobrym kierunku. I to było przyczyną odwołania zarządu.

Istniejące domki kempingowe, przywiezione ze zlikwidowanego innego ośrodka wczasowego w 1977, służyły działalności socjalnej, funkcjonowały pod egidą zarządu, przynosząc dochód na rozwój ogrodu. Dwa domki, które były w gestii wojewódzkiego zarządu, zostały w 2003 r., przekazane również do dyspozycji zarządu i były wydzierżawiane przez zarząd ogrodu. Jeden z tych domków został już zlikwidowany w 2009 r., ze względu na nieopłacalność remontów. Dzierżawcy domków oprócz opłaty, która szła na rozwój ogrodu, mieli obowiązek własnymi środkami i siłami dokonywać remontów, napraw itd.

Prezes okręgu nigdy nie był właścicielem ani dzierżawcą. Nie spędził ani jednego dnia ani on ani jego córka w tym „ośrodku".

Na początku lat 80., na podstawie umowy patronackiej ze Spółdzielnią Inwalidów Elektromed w Dzierżoniowie, zarząd ogrodu zezwolił na posadowienie 4 domków, wykorzystywanych wyłącznie przez tą Spółdzielnię. Umowę przedłużano. Zgodę na przedłużanie umowy dla Spółdzielni Inwalidów akceptował również ówczesny przewodniczący Rady Miasta Międzyzdroje. Działalność socjalna tej spółdzielni zakończyła się w 2008 r.

Dopóki funkcjonowały domki Spółdzielni Inwalidów oraz toaleta, istniała możliwość pozyskiwania przez zarząd ogrodu pewnych środków finansowych na rozwój ogrodu, gdyż tak naprawdę cały ciężar zaplecza zabezpieczała Spółdzielnia Elektromed.

Były różne propozycje zagospodarowanie tego terenu m.in. na stworzenie zaplecza dla ogrodu z wykorzystaniem go na cele szkoleniowe. Ten pomysł mimo prowadzonych 2 lata rozmów nie został zrealizowany i domki po spółdzielni przejął zarząd ogrodu. Od 2008 roku ten tzw. ośrodek jest w stanie likwidacji, jednak ze względu na sporne sprawy w zakresie prawa do gruntu, zakończone korzystnymi postanowieniami sądu, stwrzyły możliwość utworzenia na opuszczonym terenie dodatkowych działek.

Dopiero w 2014 „ośrodek" fizycznie przestaje istnieć, o czym zdecydowało walne zebranie członków ogrodu, podejmując stosowną uchwałę o likwidacji ośrodka i przeznaczeniu terenu na działki oraz drugiej uchwały zatwierdzającej podział na działki.

Temat tego tzw. ośrodka wczasowego obrósł legendą i przy każdej okazji był wytykany, pomimo, że nie był to żaden ośrodek wczasowy, nie był zarządzany przez okręg, a wszystko, co tam było, było własnością ogrodu i zarząd decydował o jego wykorzystaniu.

Szkoda tylko, że dziennikarz zamiast dochodzić prawdy w oparciu o dowody, opiera potwierdzenie swojej tezy na wypowiedziach jednej strony, pozostającej nie tak bardzo bez winy za to, co w tym ogrodzie było niezgodnego z przepisami, w okresie jego „panowania".

Pokazanie pięknej panoramy wybrzeża, mogło u widza wytworzyć obraz, jak to prominentni działacze okręgowi korzystają z tych przywilejów posiadania domków, a niespolegliwe zarządy odwołują z całą bezwzględnością. Nic nie dzieje się bez przypadku.

Na to wszystko rzutowała postawa obecnej władzy gminy Międzyzdroje, z którą długo trudno było znaleźć wspólny język, pomimo, że z każdą poprzednią władzą Związek współpracował dobrze. Zaszła konieczność trzykrotnego skarżenia decyzji, które z jednej strony dla „Stowarzyszenia Bursztynek" tworzyły wizję stałej dzierżawy gruntu, zalegalizowania samowoli budowlanych, a nawet prowadzenia działalności turystycznej, a z drugiej strony dla działkowców tego ogrodu groziły nieobliczalnymi skutkami.

Ogród jest trudny do prowadzenia. Wieloletnie zaszłości oraz wyjątkowo duża rotacja zarządów, a także różnorodność użytkowników o rozbieżnych interesach powoduje, że inaczej interes widzi działkowiec z Międzyzdrojów czy nawet z terenu województwa Zachodniopomorskiego, a inaczej interes widzi użytkownik z Krakowa, Gorzowa, Poznania czy Olsztyna.

Destrukcyjna działalność „Stowarzyszenia Bursztynek" też nie sprzyjała tworzenia klimatu do prawidłowego rozwiązania problemów. Członkowie tego stowarzyszenia nawet sądzie lub na sesjach Rady Miasta Międzyzdroje potwierdzali, że na tym terenie zakwestionowanym przez gminę, nigdy ogród nie istniał. W ostateczności zostało udowodnione, że jest nieprawdą. Prezes „Stowarzyszenia Bursztynek" Andrzej S., to też tajemnicza postać, od lat 80 - tych wykorzystujący altanę do stałego zamieszkania.

W takich złożonych sytuacjach, śledztwo dziennikarskie powinno iść w kierunku zbadania konkretnych dokumentów, a nie opierać się o subiektywne wypowiedzi osób, które z natury rzeczy zawsze będą niekorzystne dla PZD. Dziennikarz jednak tego nie uczynił, natomiast opierając się na wypowiedziach ludzi negatywnie nastawionych do PZD, wywodzi wnioski na potwierdzenie patologii w postaci skostniałej struktury, czy nieodwołalnych prezesów.

W swoim komentarzu dziennikarz jasno artykułuje o co chodzi - że chodzi o atrakcyjne tereny w miastach. Wypowiedzi przeciwników PZD mają tylko być materiałem na potwierdzenie wcześniej przyjętej tezy, że Związek jest niepotrzebny. O reszcie powinien sobie wyrobić zdanie, każdy zdrowo myślący działkowiec.

Należy do tej sprawy wracać i przedstawiać dokumenty oraz fakty, które w reportażu nie zostały pokazane.

W obronie dobrego imienia PZD, trzeba będzie sięgnąć również po środki prawne i statutowe.

W imieniu Prezydium OZ PZD w Szczecinie

V-ce Prezes

Okręgowego Zarządu PZD 

w Szczecinie

Czesław Skonecki

Powrót

Copyright © 2024 Polski Związek Działkowców All rights reserved.