Rodzina
Zdrowie
Ekologia
Edukacja
Wypoczynek

Szukaj

Ogród wyrwany z sideł roszczeń. Kto jest autorem sukcesu? - 27.09.2016

Kompleks ogrodów działkowych przy ulicy Waszyngtona, leżący nieopodal Stadionu Narodowego pomiędzy Al. Waszyngtona, ulicą Kinową, Al. Stanów Zjednoczonych a Kanałem Wystawowym, stał się języczkiem u wagi w czasie ostatnich przepychanek ws. nieprawidłowości zachodzących podczas reprywatyzacji w Warszawie. Polski Związek Działkowców wielokrotnie zwracał uwagę na problemy związane z tzw. dekretem Bieruta, a także alarmował ws. zbyt szybkiego oddawania gruntów ogrodów działkowych byłym właścicielom, którzy w stolicy mają w zwyczaju pojawiać się niczym króliki z kapelusza – wszędzie i masowo. To właśnie dlatego w ciągu minionych lat wokół dziesiątek, jeśli nie setek zwrotów, jakie zostały poczynione często w atmosferze podejrzeń, narosło tak wiele wątpliwości o zasadność tych działań i ich słuszność.

Tymczasem, jak pokazuje głośna sprawa ogrodów na Waszyngtona, często są to epizody, które mają drugie dno i gdyby nie szczegółowa analiza dokumentów oraz ich sprawdzanie w miejscach czasem odległych o tysiące kilometrów, dziś z pewnością w miejscu tym zamiast oazy zieleni, stałyby apartamenty dla bogatych i kolejne centra handlowe tudzież biurowce. Niestety, dziś już nikt nie chce wracać w szczegółach do tychże spraw, a zniesławiona aferą reprywatyzacyjną warszawska władza, przypisuje sobie zasługi nie bacząc, że większość problemów, jakie od lat ma ten kompleks ogrodów, to zasługa właściwie w dużej mierze stołecznej administracji. Prawda jest bowiem taka, że gdyby nie PZD, to dziś ROD „Waszyngtona” mogłoby już nie być.

Krótka historia

Ciąg dziwnych zbiegów okoliczności i zaniedbań rozpoczyna się już w 1999 roku, gdy ni stąd ni zowąd po 50 latach bezczynności reaktywowana została spółka Nowe Dzielnice S.A., która czym prędzej zbyła swoje prawa i roszczenia na rzecz nowo utworzonej spółki Projekt S Sp. z o.o. Zaledwie kilka miesięcy później nowy nabywca przekazał Miastu dokumenty mające potwierdzić przysługujące mu do nieruchomości prawa i żąda jej zwrotu. Tutaj zaczyna się ciąg nieprawidłowości, jakich dopuścili się warszawscy urzędnicy. Dostarczone dokumenty były zniszczone i niepełne w najważniejszych fragmentach, co podważało ich prawdziwość. Nikt nie sprawdził, czy osoby, które dokonały reaktywacji spółki były faktycznie jej uprawnionymi posiadaczami. Co więcej w 2003 roku Miasto zaczęło przygotowywać się do zwrotu cennej ziemi. Podzielono teren kompleksu ROD Waszyngtona na kilka części i wyodrębniono działkę o powierzchni 32,085 ha bez wskazania z czego wynika tenże wniosek dekretowy. Marek Kolarski – ówczesny dyrektor Biura Gospodarki Nieruchomościami, Geodezji i Katastru miasta st. Warszawy – podpisał decyzję w imieniu Prezydenta Warszawy, której efektem było przekazanie spółce „Projekt S“ prawa wieczystego użytkowania. W ten sposób za milion złotych, które firma Projekt „S” zapłaciła za roszczenia prawowitych właścicieli, nabywcy zyskali ziemię, która - według szacunków - na wolnym rynku mogłaby osiągnąć cenę ponad stu milionów złotych. Nic więc dziwnego, że Związek zaskarżył decyzję Prezydenta Warszawy, jednak odmówiono PZD podmiotu strony i oddalono skargę. Tymczasem oczywistym było, że decyzja ta nie miała żadnych racjonalnych i faktycznych przesłanek, stąd też wzbudziła ogromną mobilizację w środowisku działkowym. Dzięki  zaangażowaniu PZD, które po odmowie przyjęcia skargi na tę decyzję, włączyło się aktywnie w sprawę zarówno poprzez publikacje medialne, jak i bezpośrednie wystąpienia, nieprawidłowościami zainteresował się sam Prokurator, który po interwencji PZD włączył się do sprawy biorąc pod uwagę ujawnione dowody. Związek wykazał w tej sprawie ogromne zaangażowanie. Zorganizowane zostało wówczas dwustronne spotkanie pomiędzy wiceprezydent Warszawy Dorotą Safjan, a delegacją PZD, które jednak nie przyniosło oczekiwanych efektów, bowiem ówczesna wiceprezydent opowiedziała się po stronie spółki Projekt „S”, a nie działkowców i nie chciała wziąć pod uwagę wskazywanych przez Związek braków w dokumentacji i nieprawidłowości, do jakich doszło. PZD podkreślał nie tylko sam fakt nieuprawnionego zwrotu, ale przede wszystkim to, że ogród został tam założony legalnie, a tereny, na których powstał kompleks były wówczas terenami bagiennymi. Decyzja o zwrocie gruntu, nie tylko była nadużyciem wobec użytkujących teren działkowców, ale pozbawiała ich majątku i to bez odszkodowań i wyznaczenia terenu zastępczego pod budowę ogrodu odtworzeniowego, co było niezgodne z obowiązującą ustawą o ROD. Dopiero medialny szum, jaki Związek wywołał wokół faktu przejęcia przez dekretowców ziemi wartej miliony za bezcen, a także skarga Prokuratora sprawiły, że zareagował sam Lech Kaczyński – ówczesny Prezydent Warszawy. W trybie „autokontroli” uchylił decyzję jako „zawierającą błędy“, a następnie zwolnił osobę odpowiedzialną za jej wydanie – Marka Kolarskiego. - Odwołałem go, ponieważ nie poinformował przełożonych o okolicznościach związanych z tzw. zwrotem działek przy al. Waszyngtona – wyjaśniał prezydent na łamach dziennika „Życie Warszawy”. Jak tłumaczył, gdyby wiedział o tej sytuacji, zaleciłby mu odmowę tego rodzaju zwrotu, nawet jeśli z formalnego punktu widzenia wszystko było w porządku. W ramach protestu przeciwko cofnięciu tej decyzji dymisję złożyła wiceprezydent Safjan, która nie zgadzała się z reperkusjami, które dotknęły Marka Kolarskiego. Jej zdaniem kwestia ceny transakcji dotyczyła relacji między podmiotami prawnymi, miasto nie mogło w nie ingerować. Ujawnione w mediach stanowisko w tej sprawie wyjaśniało, dlaczego spotkanie z nią delegacji PZD nie przyniosło żadnych efektów. Tylko obrona PZD, jak i honorowe zachowanie Prezydenta uratowały ogród przed likwidacją. Sprawa decyzji o przekazaniu nieruchomości na rzecz spółki Projekt „S” w użytkowanie wieczyste toczyła się przez następne lata w kolejnych instancjach sądowych. Po licznych przepychankach w roku 2008 WSA w Warszawie orzekł, że decyzja ta miała braki formalne, jak również zauważone zostały uchybienia w gromadzeniu materiału dowodowego, wobec czego sędziowie zdecydowali, że nie podlega ona wykonaniu. Także i ten wyrok został przez spółkę Projekt „S” zaskarżony. O ile jednak nie dziwi, że wyrok ten był niezadowalający dla spółki, która walczy wszelkimi metodami o odzyskanie jakże cennego dla nich terenu, o tyle zaskoczeniem okazała się postawa Miasta. W imieniu Prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz – jej pełnomocnicy - ku zdziwieniu wszystkich - złożyli skargę kasacyjną tego wyroku. Takie postępowanie sugeruje, że stołeczna władza nie widziała problemu w tym, że teren ROD „Waszyngtona” trafi za bezcen w ręce prywatnej spółki. Tylko zdecydowane działania obronne prawników PZD sprawiły, że stołeczna władza ugięła się pod naporem krytyki i masowego sprzeciwu wobec tak skandalicznych działań. Po licznie wysyłanych przez Związek i warszawskie środowisko działkowe protestach, stanowiskach i oficjalnych wystąpieniach do władz Warszawy, skarga została ostatecznie wycofana, jednak sam fakt jej złożenia mówi sam za siebie. Takie są fakty. NSA oddalił skargę kasacyjną spółki Projekt „S”, co ostatecznie zamknęło sprawę jednej błędnej decyzji, która mogła być początkiem końca tego ogrodu.

Obrona wciąż trwa

Tylko dzięki wysiłkom PZD, a potem Prokuratury, która wykonała pracę, jaką winni byli wykonać urzędnicy M. St. Warszawy, udało się odwrócić bieg tej sprawy i doprowadzić do pozytywnego dla działkowców i ROD „Waszyngtona” rozstrzygnięcia. To za sprawą wnikliwych badań Prokuratury udało się ustalić, że spółka „Nowe Dzielnice“, jako spółka belgijska na mocy porozumienia polsko-belgijskiego otrzymała już w 1975 roku odszkodowanie za utraconą nieruchomość. To potwierdziło jedynie, że reaktywacja spółki Nowe Dzielnice S.A. była bezprawna, a dokumenty przedstawione w sądzie mogły zostać z premedytacją sfabrykowane lub posiadano je nielegalnie. Skoro Nowe Dzielnice S.A. nie miały prawa do reaktywacji, to osoby występujące w jej imieniu, nie miały też żadnego prawa sprzedawać roszczenia, które notabene zostały spłacone. Umowa zawarta z Projekt „S” Sp. z o.o. nie mogła zatem wywołać żadnych skutków prawnych. Dlaczego więc obrona ROD „Waszyngtona” zajęła blisko 17 lat, a sprawa wciąż nie jest zamknięta?

Skandaliczne postępowanie władz Warszawy

W tym wypadku naprawdę trudno mówić o jakichkolwiek zasługach władz Warszawy. Prawda jest taka, że PZD, jak i sami działkowcy, pomimo usilnych prób uzyskania jakiejkolwiek informacji, nie mogli dowiedzieć się przez wiele miesięcy, jaka jest sytuacja prawna zarządzanej i użytkowanej przez nich od wielu lat nieruchomości. Skutkiem takiego postępowania była ogromna niepewność jutra, a co za tym idzie niszczenie tego pięknego kompleksu ogrodowego. Ludzie żyli tu latami w strachu przed tym, co zgotuje im władza. Zamiast inwestować masowo sprzedawano działki z obszaru ROD Waszyngtona za bezcen, bowiem ich użytkownicy bali się, że nagle zostaną tych terenów pozbawieni i to bez odszkodowań.

W Warszawie jest 160 Rodzinnych Ogrodów Działkowych. – prawie połowa z nich jest zagrożona reprywatyzacją. Związek od lat czyni wysiłki, by porozumieć się z miastem i otrzymać stosowne dokumenty umożliwiające ostateczne potwierdzenie praw działkowców do użytkowanych terenów. Niestety dotąd było to niemalże nieosiągalne. Taki jest właśnie prawdziwy „sukces” pracy administracji i pracowników podległych Pani Prezydent.

Wybiórczy sposób udzielenia informacji przez Urząd m. st. Warszawy budzi od lat poważny niepokój, szczególnie, że PZD złożyło do prawowitego właściciela gruntu, czyli m.st. Warszawy, wniosek o wydanie decyzji o stwierdzeniu nabycia prawa użytkowania gruntu terenu kompleksu Waszyngtona, na którym funkcjonuje aż pięć rodzinnych ogrodów działkowych, w trybie art. 76 ust. 2 ustawy z dnia 13 grudnia 2013 roku o rodzinnych ogrodach działkowych. Działkowcy i PZD od niemalże trzech lat wciąż łudzeni są przez władze miasta, że Prezydent m.st. Warszawy zamierza w końcu wydać decyzję o  potwierdzeniu nabycia prawa użytkowania przez Związek. Gdyby ta obietnica została spełniona, to PZD stałby się stroną postępowania administracyjnego, a tym samym mógłby brać udział w postępowaniu na każdym jego etapie. Niestety wszystko kończy się na obietnicach. Takie postępowanie sprawiło, że doszczętnie zniszczona została wiara w racjonalność poczynań lokalnych władz stolicy.

Wciąż w zawieszeniu

Ze szczątkowych informacji docierających do PZD wynika, że z powództwa Prokuratora przeciwko spółce Nowe Dzielnice S.A oraz  Projekt Saska sp. z o.o. (dawniej Projekt „S” sp. z o.o.) toczy się w chwili obecnej postępowanie o ustalenie nieważności umowy sprzedaży praw i roszczeń do nieruchomości wchodzących w skład kompleksu ROD przy al. Waszyngtona w Warszawie. To oznacza, że żadna decyzja w przedmiocie ewentualnego zwrotu tego terenu nie będzie podjęta do czasu zbadania przez Sąd Cywilny ważności umowy przenoszącej roszczenia dekretowe. Nadzór prokuratora nad postępowaniem administracyjnym daje nadzieję, że wszelkie czynności podejmowane w tej sprawie będą opierać się na przepisach prawa oraz każda wątpliwa i nierozstrzygnięta kwestia zostanie dogłębnie wyjaśniona. Sprawa jest też nieustająco monitorowana przez PZD, jednak czynności te utrudnia postawa władz Warszawy. Wysiłek i zaangażowanie prawników  związkowych sprawiło, że ogród ten w dalszym ciągu istnieje i służy mieszkańcom Pragi, jak i całej Warszawy, napowietrzając zatrute spalinami i ołowiem miasto.  „Sukces wydaje się być w dużej mierze kwestią wytrwania, gdy inni rezygnują” – napisał amerykański pisarz F. William. Tak właśnie jest w przypadku ogrodów przy Waszyngtona.

AH

Powrót

Copyright © 2024 Polski Związek Działkowców All rights reserved.