Rodzina
Zdrowie
Ekologia
Edukacja
Wypoczynek

Bieżące wydarzenia

Historie z ROD: własna działka to marzenie młodych rodzin - 19.08.2015

Każdy człowiek ma swoje marzenia i pragnienia. Czasem dojrzewają one w nas i czekają na właściwy moment realizacji. Tak, jak w wypadku młodego działkowca z Makowa Mazowieckiego. Krzysztof  Turos od zawsze chciał mieć swój mały kawałek ziemi. Pasją do pracy na działce zaraziła go babcia, która miała swój dom z ogródkiem. Uprawiała tam warzywa i owoce, a przyjeżdżający na wakacje wnuk z zapałem jej w tym pomagał. To wtedy właśnie Krzysztof zakochał się w ziemi. Marzenie o własnym ogródku, takim, jak ten babciny, rosło w nim i kiełkowało powoli – w głowie i w sercu. To właśnie ta tęsknota za sielskimi czasami dzieciństwa i zabawy w piachu przy babcinych grządkach, sprawiła, że wraz z żoną zagospodarowali najpierw osiedlowy kawałek zieleni pod blokiem, w którym mieszkają. Nic wielkiego – mały skrawek ziemi, który miał być namiastką działki. Posadzili tam trawę, rosły krzaczki i kwiatki. Niestety, sąsiedzi i przechodnie wrzucali tam pety, śmieci i butelki. Czego nie zniszczyli dorośli, dobiły dzieci z osiedla, a na to wszystko jeszcze psy i koty. – Czułem się tym zniechęcony. Pomyślałem, że jak uprawiać działkę, to tylko taką z prawdziwego zdarzenia, a nie prowizorkę jedynie pretendującą do miana działki – mówi Krzysztof.

Nie myślał o działce w Rodzinnym Ogrodzie Działkowym. Słyszał coś o ogrodach, o tym, że działkowcy o nie walczą, a deweloperzy chcą zabudować osiedlami. Myślał, że te działki, o które tak walczą są tylko w dużych miastach, takich jak Warszawa, Wrocław czy Kraków. I pewnie nie zainteresowałby się bardziej tematem działek w ROD, gdyby nie znajomy, którego siostra przypadkiem sprzedawała działkę w ROD „Metalowiec” w Makowie Mazowieckim. Od słowa do słowa i tak się jakoś zgadali z kolegą, że o tej działce zaczęli rozmowę. Pełen zapału pojechał z żoną ją oglądnąć i… przeraziło go to, co zobaczył.

To była jedna wielka tragedia. Działka była cała pozalewana. Woda stała dosłownie wszędzie, a tam gdzie nie stała było błoto i zielsko po kolana i uschnięte drzewa – wspomina Krzysztof. Coś mu się tam jednak spodobało. – Ogród był piękny. Niektóre działki wypielęgnowane i zadbane przykuwały wzrok niczym magnes. – Pomyślałem, że u mnie też tak może być, może nie dziś, nie jutro, że będzie dużo pracy, ale za to będzie można wszystko zrobić po swojemu – wspomina.

Kolejne dni spędził namawiając żonę, która nie chciała słyszeć o zakupie działki w takim agonalnym stanie. Udało się i przekonał. Dziś, po 5 latach, obydwoje nie wyobrażają sobie, że mogli by tej działki wtedy nie kupić.

Codziennie  wstaje o 5 rano, jem śniadanie i jadę na działkę przed pracą – zdradza Krzysztof, który zawodowo zajmuje się wymianą i montażem okien i drzwi. Lato to sezon na remonty, a klienci chcą mieć wszystko „na wczoraj”, więc na nadmiar wolnego czasu nie narzeka. A przecież lato to najlepszy czas na spędzanie czasu w ogrodzie. – Chętnie bym pojechał na działkę jeszcze po pracy, ale po prostu zazwyczaj jest już późny wieczór i po prostu nie mam na to siły – wzdycha. Czy na działce odpoczywa? – Czasu na leżenie praktycznie nigdy nie mam, bo tam zawsze jest coś do zrobienia – mówi. – Chodzę tam pracować, ale jest to zupełnie inna praca, taka która przynosi ukojenie, odpoczynek i daje ogromną satysfakcję.

Z funkcji rekreacyjnych korzystają za to pełną parą synowie 7-letni Sebastian i 11-letni Bartek, którzy z radością używają przez całe lato basenu z wodą i zbudowanej przez tatę piaskownicy. Żona też ma z działki pożytek, choć na siedzenie i podziwianie efektów ciężkiej pracy, czasu jest niewiele. Państwo Turosowie posadzili dużo krzaczków i drzewek owocowych, więc czego nie uda się zjeść 4-osobowej rodzinie, przetwarzają pod postacią dżemów, kompotów i soków na zimę. Mają poziomki, truskawki, porzeczki, wiśnie, czereśnie, maliny, morwę, jabłka, winogrono i nawet nektarynki. Posadzili też palmę, ale niestety po dwóch latach po wyjątkowo ciepłej i mokrej zimie zgniła i musieli ją wykopać.

Zgodnie mówią, że owoce z własnej działki smakują zupełnie inaczej, niż te ze sklepu. – Kupując nigdy nie wiemy skąd są i czym zostały spryskane i ile w nich chemii. Nasze są dobre i zdrowe – zaznacza Krzysztof. Co zmieniliby Turosowie na swojej działce? – Praktycznie nic, może jedynie posadzilibyśmy mniej tych wszystkich drzewek, bo mamy ich naprawdę dużo – mówią z uśmiechem.

 

 

AH

Zdjęcia z prywatnego archiwum, przesłane przez p. Krzysztofa Turosa.

Powrót

Copyright © 2024 Polski Związek Działkowców All rights reserved.