Rodzina
Zdrowie
Ekologia
Edukacja
Wypoczynek

Bieżące wydarzenia

Ni osiedle, ni ogród - 10.04.2015

Ustawa o ROD z 2013 roku dała ogrodom możliwość decydowania, czy chcą pozostać w strukturach PZD. 95% działkowców bez wahania wybrało Związek, który zapewnia im stabilny rozwój. W niektórych ogrodach byli jednak i tacy, którzy od lat czekali na możliwość wyodrębnienia ogrodu i doprowadzenia do jego faktycznej likwidacji. Przykładem może być ogród „Metalowiec” w Chojnicach.

Liczące nieco ponad 40 tys. mieszkańców Chojnice w województwie pomorskim leżą w wyjątkowo urokliwej okolicy. Bliskość Borów Tucholskich, sąsiedztwo pięknego jeziora Charzykowskiego sprawia, że dobrze się tu mieszka i równie dobrze odpoczywa, a ziemia w tej okolicy z roku na rok zyskuje na wartości. Spośród istniejących tu od lat ogrodów działkowych największym i najatrakcyjniej położonym jest właśnie  „Metalowiec”. Na ponad 20,3 ha, które jeszcze na początku lat 80. były tylko nieużytkami, wydzielono 412 działek. 29 marca 2014 roku, działkowcy na Walnym Zebraniu w chojnickim ROD „Metalowiec” zadecydowali o wyodrębnieniu ogrodu ze struktur Polskiego Związku Działkowców i powołaniu Stowarzyszenia Ogrodów Działkowych „Metalowiec”. Gdy 30 maja 2014 roku Stowarzyszenie zostało zarejestrowane i zyskało osobowość prawą, przejęło pełną kontrolę nad ogrodem. Wbrew oczekiwaniom wielu działkowców, którzy przez długie lata uprawiali swoje działki i chcieliby to robić w spokoju dalej, ta data nie oznaczała zmian na lepsze. To początek końca ich ogrodu.

Nielegalnie, ale z aprobatą

Po raz pierwszy pomysł uwłaszczenia działek ROD „Metalowiec” pojawił się już 10 lat temu, w 2005 roku. – Wówczas mówiło się o cenie za metr kwadratowy działki  na poziomie 5 zł. Tak atrakcyjna, choć mało prawdopodobna cena zawróciła w głowach wielu użytkowników działek – wspomina Wacław Kamiński, wieloletni, były już prezes ogrodu. Wykupieniem ziemi na takich warunkach było zainteresowanych nawet ok. 80% użytkowników. W kolejnych latach o pomyśle mówiło się raz więcej, raz mniej, ale atmosfera wydawała się sprzyjająca, a planom zamiany wieczystej dzierżawy na indywidualną własność i gospodarowania na niej jak na swoim sprzyjały lokalne władze. Część użytkowników działek rozbudowywała swoje altany i zamieszkiwała w nich na stałe. – To nie było tak, że powstawały samowolki budowlane. To działo się z aprobatą władz gminy - burmistrz zachęcał, mówił: „bierzcie sprawy w swoje ręce”. Ludzie byli w ten sposób kuszeni, a jednocześnie nie było problemu z zameldowaniem się na działkach, choć wszyscy wiedzieli, że łamane jest prawo – opowiada Wacław Kamiński. PZD wielokrotnie przypominał o obowiązujących przepisach i ostrzegał przed niezgodną z prawem rozbudową altan. Ale taka możliwość, głoszona oficjalnie przez samorząd, kusiła. Nic więc dziwnego, że wkrótce wyłoniła się grupa działkowców, której najbardziej zależało na uwłaszczeniu. Należeli do niej ci użytkownicy działek, którzy wybudowali na nich pełnowartościowe, całoroczne domy i obawiali się, że jeśli ogród nie zmieni prawnego statutu, będą musieli je na własny koszt rozebrać. To oni najliczniej przychodzili na zebrania, stworzyli grupę inicjatywną zmierzającą do przekształcenia ogrodu w osiedle mieszkaniowe i zaczęli współpracować z władzami gminy, by to osiągnąć.

Już w 2013 roku gmina Chojnice wystąpiła do sądu o stwierdzenie wygaśnięcia prawa do wieczystego użytkowania przez PZD terenów ROD „Metalowiec”. Powodem miało być korzystanie z gruntu w sposób sprzeczny z jego przeznaczeniem określonym w umowie. Po prostu, w „Metalowcu” było już ponad 160 „altan”, które dawno przestały spełniać wymogi prawa, a do budowania których wcześniej zachęcały… władze samorządowe.

Komu na tym zależy…

Zanim jeszcze sąd rozpatrzył powództwo, w „Metalowcu” doszło do radykalnej zmiany, którą co odważniejsi nazywają przewrotem. Zgodnie z ustawą o ROD z 13 grudnia 2013 roku we wszystkich ogrodach musiały zostać zorganizowane walne zebrania, podczas których działkowcy mogli zadecydować, czy pozostają w Polskim Związku Działkowców.  – Na tym zebraniu, na którym postanowiono oddzielić się od PZD, było mniej niż 50% działkowców „Metalowca”. Nie było też przerwy między I i II turą głosowania, co podkreślał także obserwujący wybory przedstawiciel OZ. Mimo tych zastrzeżeń sąd zarejestrował Stowarzyszenie Ogrodów Działkowych „Metalowiec”. Boli mnie to, że dziś sąd przyczepia się do statutu PZD, a przy powstawaniu Stowarzyszenia było tyle uchybień, a jednak zarejestrowano je bez problemu  – mówi Jerzy Megger, prezes ROD „Żwirki i Wigury”  i przewodniczący Kolegium Prezesów Ogrodów Działkowych w Chojnicach – Choć działkowcom ustawa o ROD niesie tak wiele dobrego, w tym wypadku pomogła się zorganizować tym, którym nie zależało na zachowaniu ROD „Metalowiec”. Stowarzyszenie się wyodrębniło i stało się dla burmistrza stroną.

Drogę do likwidacji ogrodów, którą oficjalnie nazywa się przekształceniem w osiedle mieszkaniowe z funkcją rekreacyjną i możliwością uprawiania działek, otworzyło ostatecznie orzeczenie sądu w Chojnicach z listopada 2014 roku o wygaszeniu wieczystego użytkowania przez PZD terenów ROD „Metalowiec” . – Cały czas brakowało rzetelnej, regularnej informacji, na czym to wszystko będzie polegało, ile będzie kosztowało, jakie skutki przyniesie dla działkowców; co zyskają, a co utracą. Grupa zainteresowana przekształceniem ogrodów w osiedle nie doinformowała działkowców – twierdzi Wacław Kamiński  - Tak było nawet ze sprawą cofnięcia PZD prawa do wieczystego użytkowania terenu. To przekłada się nie tylko na cały ogród, ale również, a może przede wszystkim, na każdego działkowicza. Zarząd i najbardziej zainteresowane osoby wiedziały o tym już w listopadzie, a wszystkich poinformowano o tym dopiero w marcu. Straciliśmy prawa wynikające z ustawy – nie możemy otrzymać odszkodowania, bo minęły 3 miesiące, kiedy można się było odwołać od tej decyzji.  A zarząd tymczasem podpisał umowę z burmistrzem, która nie została skonsultowana na walnym zebraniu.

…a komu się opłaca

Latem 2014 roku, jeszcze przed ogłoszeniem przez sąd wyroku, burmistrz Chojnic ogłosił, że plan miejscowy przewiduje w miejscu dawnego ROD „Metalowiec” teren łączący funkcję zamieszkania, rekreacyjną i uprawy ogrodów. Zgodnie z deklaracjami, dotychczasowi użytkownicy działek będą je mogli wykupić (szacowana cena za m2 to 30-45 zł plus 23% VAT), wykupić prawo do wieczystego użytkowania (jednorazowa wpłata 15% wartości, a później co roku 1%) lub wydzierżawić. W ten sposób „pokojowo” sąsiadować mają na nowym osiedlu domy mieszkalne z działkami. I na pewno będą, przynajmniej na początku, bo ponad 30% użytkowników działek nie zadeklarowało chęci ich wykupienia. – Stowarzyszenie i burmistrz obiecują, że wszyscy będą zadowoleni. Ale tak nie będzie – jeden działkę wykupi, innego nie będzie na to stać. Dla wielu działkowców to kwota, której po prostu nie mają. Co z tymi najbiedniejszymi? Dzierżawa? Może, ale potrzebne będą modernizacje całego terenu – ktoś musi za to zapłacić. O nich się zapomina i hołubi tych, którzy chcą wykupić swoje ogrody. Oni pewnie wkrótce wykupią działki sąsiadów i „Metalowiec” pozostanie tylko dziwnym osiedlem. Boli mnie społeczna niesprawiedliwość, że można coś robić kosztem słabszych – mówi były prezes ROD „Metalowiec”.

Burmistrz Chojnic Arseniusz Finster wiele obiecuje: że przy wycenie działek gmina weźmie pod uwagę, że działkowcy wnoszą „w posagu” wart 2 mln zł wodociąg i infrastrukturę energetyczną. Obiecuje też legalizację już zbudowanych domów, parkingi na obrzeżach nowego osiedla, budowę kanalizacji. Tylko według niego działkowcy nie muszą się martwić o poważniejsze uszczuplenie powierzchni niektórych działek, bo przecież ogrodowe alejki trzeba będzie przerobić na osiedlowe uliczki. Choć w planach są jednokierunkowe, muszą być szersze od obecnych alejek. - Ludzie stracą nie tylko część działek, ale w pasie dróg mają różne urządzenia, np. skrzynki energetyczne, które trzeba będzie na własny koszt rozebrać, postawić w innym miejscu. Usytuowanie terenu wskazuje, że potrzebna będzie przepompownia ścieków, a to jest koszt ok. miliona złotych – Jerzy Megger wylicza wydatki, jakie czekają działkowców. O tych wydatkach nikt z pomysłodawców zmian w „Metalowcu” na razie nie mówi – za wcześnie, żeby straszyć nimi działkowców.

Co pozostaje działkowcom

Determinacja, z jaką część działkowców dążyła do zmian stanu prawnego terenów ROD „Metalowiec” jest zrozumiała. Część z nich zapewne świadomie łamała prawo, budując ponadwymiarowe altany i licząc, że „jakoś to będzie”. Inni uwierzyli lokalnej władzy – skoro zachęcała do działania na własną rękę, skoro legalizowała inne wykorzystywanie działek ogrodowych, meldując tam całe rodziny… Perspektywa rozbiórki tego, co zbudowano niemałym kosztem i wysiłkiem, a przede wszystkim utraty dachu nad głową, najlepiej mobilizowała ich do działania.

Ale jaki cel przyświecał władzom samorządowym Chojnic i samemu burmistrzowi, który był jednym z najgorętszych orędowników przekształcenia ogrodów w niby-osiedle i niby-działki? Po pierwsze, miasto zyskuje 400 działek, z których część jest już zamieszkana, pozostałe pewnie wkrótce takimi będą. Po drugie, za „Metalowcem” pozostawał niezagospodarowany teren o powierzchni 15 ha. Choć położony w atrakcyjnym miejscu, przez lata nie mógł znaleźć nabywcy. Powód był prosty – brak możliwości doprowadzenia infrastruktury, a nawet łatwego dojazdu. Gdy tereny ROD powróciły pod zarząd do gminy, sytuacja zupełnie się zmieniła. - Nie było zainteresowania tą działką, w przetargu nikt jej nie chciał, mimo fantastycznego położenia 4 km od Chojnic i 3 km do Charzyków. Na tych 15 ha może swobodnie być 100 kolejnych działek budowlanych. To będą najlepsze działki w mieście, ale trzeba do nich doprowadzić infrastrukturę. Otwarcie ”Metalowca” daje szansę na przebicie się do tych 15 ha z uzbrojeniem komunalnym - instalacją wodociągową i kanalizacją – mówił burmistrz Finster niespełna miesiąc po wyroku chojnickiego sądu, który wygasił prawo wieczystej dzierżawy przez PZD.

A co z działkowcami, którzy nie chcą, albo nie mogą sobie pozwolić na wykupienie działki? Chyba są tym już zmęczeni i zrezygnowali z walki o swoje prawa. Świadczy o tym choćby mniejsza aktywność wówczas, gdy decydowały się losy ROD „Metalowiec”. A teraz czekają na plan zagospodarowania, którego projekt został właśnie udostępniony mieszkańcom miasta. Uwagi do niego mogą jeszcze zgłaszać do 27 kwietnia, ale ich sytuacji to już nie zmieni.  - Działkowcy mieli wieczyste użytkowanie, teraz zostali z niczym, ale do nas się nie zwracają o pomoc – mówi Czesław Smoczyński, prezes OZ w Gdańsku. - Gmina jest właścicielem ziemi i to ona decyduje, co się z nią stanie. W tej sytuacji możemy już tylko służyć informacjami i poradami prawnymi – dodaje Artur Lemański, starszy inspektor ds. terenowo-prawnych OZ w Gdańsku.

Przykład chojnickiego ogrodu może być jednak przestrogą dla innych ROD. Nie zawsze atrakcyjnie brzmiące hasła przekładają się na równie udaną praktykę, a koszty z tym związane mogą zniszczyć wiele śmiałych planów. I ci, którzy po prostu chcą nadal pielęgnować swoje ogrody, mogą pozostać w sytuacji podobnej do tej, w której znaleźli się działkowcy Chojnic. - Nagradzani są ci, którzy złamali prawo, a teraz ratują się jak mogą. Pozostali są zmęczeni i mają tego dość. Przykre jest to, że ludzie uprawiali swoje działki przez 30 lat, a nikt im nie powiedział nawet „dziękuję” i „przepraszam” – podsumowuje Jerzy Megger.

(AP)

Powrót

Copyright © 2024 Polski Związek Działkowców All rights reserved.