Rodzina
Zdrowie
Ekologia
Edukacja
Wypoczynek

Bieżące wydarzenia

Miały być inwestycje, są nieużytki - 22.05.2014

Warszawscy działkowcy co jakiś czas słyszą o możliwości likwidacji ich ogrodów działkowych, w miejsce których mają powstać inwestycje na potrzeby publiczne. W praktyce zdarza się jednak, że grunty, na których dawniej znajdowały się ogrody pozostają niezagospodarowane. Tereny te zamieniają się w składowiska śmieci, porastają je krzaki, w których cieniu ukrywają się amatorzy tanich alkoholi, zakłócający spokój w okolicy. 

Duża liczba ogrodów działkowych została zlikwidowana pod budowę Trasy Siekierkowskiej oraz tzw. Czerniakowskiej Bis. W sumie odebrano działkowcom 37,43 ha. Jak wiemy, pierwsza z wymienionych inwestycji została ukończona i od kilkunastu lat służy warszawiakom i odwiedzającym stolicę. Druga jednak nie powstała do tej pory. Dlaczego? Wszystkiemu winne są pieniądze. W kasie miasta zabrakło środków. Czerniakowska Bis miała skrócić drogę osobom, chcącym przejechać pomiędzy Wisłostradą i Trasą Siekierkowską.

Dodatkowe ziemie leżą odłogiem

- Oprócz terenów, przez które przebiega Trasa Siekierkowska, miasto odebrało działkowcom również pas wzdłuż jezdni. Jest on szerszy niż obszar buforowy, oddzielający ogrody od drogi – opowiada Antoni Kostrzewa, ówczesny prezes OZ Mazowieckiego PZD.  Dlaczego? – Odebrany obszar poszerzono. Miały tam stanąć obiekty usługowe – tłumaczy.

Umowa pomiędzy Urzędem Miasta i Polskim Związkiem Działkowców, której przedmiotem była likwidacja ogrodów działkowych pod budowę Trasy Siekierkowskiej i Czerniakowskiej Bis została zawarta 12 kwietnia 2001 roku. Przez ponad 10 lat na znacznej części tych terenów nie poczyniono żadnych inwestycji. – Wiele gruntów po zlikwidowanej części ogrodu jest nieużytkowana, zarasta krzakami – opowiada prezes ROD  „Czerniaków” Wanda Sieczkowska. Jej ROD został okrojony o 4,5 ha. Przez fragment tego obszaru przebiega Trasa Łazienkowska. Duży obszar do dziś nie został jednak zagospodarowany. 

- Nic się tam nie dzieje – opowiada prezes ROD „Siekierki II” Jacek Wójtowski, którego ogród utracił 6,2 ha. – Co jakiś czas teren jest jedynie koszony. To są chwasty. Nie można nazwać tego nawet trawnikiem – zaznacza.

Prezes Wanda Sieczkowska podkreśla, że część terenów wzdłuż jej ogrodu, znajdująca się w pobliżu Wisły została wykarczowana. Porządkowaniem tych gruntów zajęła się firma budowlana, która zakupiła je od miasta.

Dzikie pola, dzicy lokatorzy

Znaczna część niezagospodarowanego obszaru została pozostawiona sama sobie. Prezes ROD „Czerniaków” opowiada, że wieczorami pojawiają się tam osoby z marginesu społecznego, które nie tylko hałasują, zakłócają porządek, lecz również stwarzają zagrożenie dla ogrodu i jego użytkowników. Relacje te potwierdza Zbigniew Łańczot prezes ROD „Budowlani”, który został połączony z pozostałościami ROD „Uprawa”. 0,8 ha tego ostatniego odebrano działkowcom pod budowę Czerniakowskiej Bis. – Część altan po działkach została. Teraz mieszkają tam bezdomni – opowiada. 

Osoby, które w pozostałościach po ogrodach szukają dachu nad głową nie są jednak największą bolączką działkowców. Ich zmorą są poszukiwacze złomu, grasujący przy ogrodzeniu ich ROD. Na terenach, gdzie dawniej znajdowały się ogrody działkowe nie brakuje metalowych elementów, które można sprzedać na skupie. Jednak nie wszystkim to wystarcza. Niektórzy w poszukiwaniu łupów zapuszczają się również na działki. – Siatka jest często przecinana – opowiada prezes Łańczot. – Sam padłem ofiarą kradzieży. Z mojej działki wyniesiono wannę żeliwną – opowiada. Strata może nie wydawać się znacząca. Jednak co, jeśli na szabrownika okradającego działkę natknie się jej użytkownik? Przyparty do muru złodziej może stać się agresywny. W takich okolicznościach o nieszczęście nietrudno.

Hałasy dobiegające z pozostałości po działkach nie pozwalają działkowcom w pełni cieszyć się wypoczynkiem. Zdarza się, że konieczna jest interwencja policji i straży miejskiej, by uspokoić dzikich lokatorów.

Czy miasto w jakiś sposób chroni działkowców przed takimi sytuacjami? – Miał być postawiony nowy płot – opowiada Łańczot. – Miał on odgradzać ogród od jezdni. Jednak skoro ta nie powstała, nie należy liczyć, że dostaniemy od miasta ogrodzenie – podkreśla. 

Inaczej było w przypadku działek, położonych wzdłuż Trasy Siekierkowskiej. Jacek Wójtowski opowiada, że wzdłuż jego ogrodu wmurowano ogrodzenie. Ustawiono też ekrany dźwiękochłonne, które mają chronić działowców przed ulicznym hałasem. Prezes ROD „Siekierki II” skarży się jednak, że od Trasy odgrodzone zostało nie więcej niż jedna trzecia jego ogrodu. Użytkownicy, którzy mają ogródki blisko jezdni, narzekają na odgłosy dobiegające z ruchliwej jezdni.

Czy są jakieś widoki na poprawę? – Przed wyborami – zwłaszcza samorządowymi – przychodzą do nas politycy i zapewniają, że zajmą się tą sprawą. Po wyborach sprawa jednak przycicha i wszystko pozostaje po staremu – opowiada Łańczot.

 

Uczciwe odszkodowanie

Działkowcy ze smutkiem patrzyli na likwidowanie ich działek. – Do dziś niektórzy mówią na przykład: tu miałam swoją działkę, poznaję sosnę, którą sam zasadziłam – opowiada Wanda Sieczkowska.

- Gdzieniegdzie zostały jeszcze drzewa owocowe: grusze, jabłonie, które dawniej rosły na działkach – opowiada Jacek Wójtowski. Pojedyncze drzewa, rosnące pośród chwastów to smutny widok. Jeszcze do niedawna były tu tętniące życiem ogrody.

W sumie pod budowę Trasy Siekierkowskiej i Czerniakowskiej Bis zlikwidowano ponad 880 działek. Wanda Sieczkowska zaznacza, że wszyscy działkowcy otrzymali od miasta rekompensatę. Potwierdza to Zbigniew Łańczot - To były sumy w granicach 8 – 10 tys. złotych. Oczywiście wszystko zależało od wartości działki. Inne pieniądze dostał ktoś, kto miał na niej drogie rośliny, piękną altankę, a zupełnie inne użytkownik, którego działkę porastały chaszcze – zaznacza. – Ludzie byli zadowoleni z tych odszkodowań – wtóruje mu prezes ROD „Siekierki II”. Miasto na odszkodowania wygospodarowało w swoim budżecie ponad 8 milionów złotych.

Co dalej z działkowcami?

Dotychczasowi użytkownicy zlikwidowanych ogrodów otrzymywali działki w innych miejscach. Często znajdują się one poza granicami Warszawy. Miasto wykupywało je od lokalnych samorządów. W umowie pomiędzy PZD i Urzędem Miasta Stołecznego czytamy, że wśród lokalizacji odtworzonych ogrodów znalazły się takie miejscowości jak Jeziórki – Ustanówek, Szczaki, Przypki, Rynia oraz Nieporęt– Część działkowców została w moim ogrodzie. Czasem zdarza się, że ktoś rezygnuje. Wtedy zwalnia się miejsce i może zająć je ktoś inny – opowiada Wanda Sieczkowska. Jacek Wójtowski dodaje, że część osób, które do tej pory użytkowały działki porzuciły to zajęcie.

Miasto od samego początku likwidacji starało się porozumieć z działkowcami. Pojawiły się co prawda pewne spory, jednak stosunkowo szybko zostały one zażegnane. Jeden z nich dotyczył zagospodarowania terenów pod nowe działki jeszcze przed oddaniem gruntów. Ostatecznie miasto, któremu zależał na czasie, poszło na ustępstwa i przyjęło postulaty działkowców.

Pieniądze wyrzucone w błoto

- Urząd miasta wywiązał się ze swoich zobowiązań wobec działkowców, które nakładała na niego ówczesna ustawa o ROD. Jednak co z pozostałymi mieszkańcami Warszawy? – pyta Łańczot. - W końcu to z ich kieszeni zostały opłacone odszkodowania, to za ich pieniądze zapewniono działkowcom nowe grunty. Wszystko byłoby w porządku, gdyby odebrane tereny służyły społeczeństwu. Tak jednak nie jest. Miliony wydane na całe przedsięwzięcie poszły na marne – podkreśla.

Sytuację może uratować nieco budowa Czerniakowskiej Bis. Stosowne plany zostały ogłoszone w minionych tygodniach. Inwestycja ma zostać ukończona w 2015 roku.

Co jakiś czas pojawia się kwestia likwidacji kolejnych ogrodów działkowych. - Warto, aby miasto, zanim zabierze się za odbieranie działkowcom gruntów, zajęło się zagospodarowaniem tych, które dziś leżą odłogiem - stwierdza Wanda Sieczkowska,

 

 

Powrót

Copyright © 2024 Polski Związek Działkowców All rights reserved.